RECENZJA TOMIKU P.T. „NIEOPISANIE”

Arkadiusz Frania

Z dolin zielonych. O poezji Marii Duszki

W 2001 r. nakładem łódzkiego wydawnictwa „Biblioteka” ukazała się książka poetycka Marii Duszki pt. „Nieopisanie”, stanowiąca – jak konstatowała autorka w liście do piszącego te słowa – „wybór z lat 1978-2001”. Dla bibliograficznej ścisłości przypomnijmy, iż wcześniej ta sieradzka poetka opublikowała trzy tomy wierszy: Poezję przypadków (Sieradz 1990), Zupełnie szczęśliwą marionetkę (Sieradz 1994) i Może się przyśnisz (Kraków 1999).
Prezentowaną pozycję, mieszczącą się w kategorii Selected Poems, można zatem potraktować jako podsumowanie bez mała ćwierćwiecza pracy twórczej, zbiór, zamykający pewien etap działalności artystycznej M. Duszki. Analiza 49 pomieszczonych w tomie tekstów pozwala na sformułowanie kilku syntetycznych uwag.
Na wstępie proponuję jednak przyjrzeć się wierszom o charakterze autotematycznym. Przynoszą bowiem definicje poezji, kierunkujące lekturę całości.
Autorka rozumie poezję jako swoisty obraz, odzwierciedlenie, świadectwo przyrody, stąd pojawienie się wątku ekologicznego. Wprost z filozofii franciszkańskiej wysnuty jest utwór *** (jeszcze warto pisać wiersze), stanowiący swoistą „pochwałę stworzenia”.
Czynnik sprawczy swojej poezji autorka upatruje w Bogu, samą siebie zaś traktuje jako bezwolne narzędzie, choć w tym samym tekście pojawia się koncepcja autoterapeutyczna, według której pisanie wierszy jest jedyną możliwością ukojenia wewnętrznego bólu egzystencjalnego, pozbycia się dolegliwości, którą można nazwać „wewnętrznym uwieraniem wiersza” ( *** (wygrywasz na mnie)).
Bycie poetą to nie tylko powołanie, ale również zobowiązanie – „urodziłeś się poeto / aby widzieć i mówić prawdę” (s. 50). To także stan zawieszenia między tym, co na zewnątrz (świat realny, „krążąca w otchłani / planeta”, ziemia), a czynem twórczym, symbolizowanym przez kartkę papieru (s. 42). Poezja jest skazaną na niepowodzenie próbą odnalezienia w pamięci portretu ukochanego: „piszę już tylko po to / aby wywołać twój obraz / w pamięci” (s. 24).
Ta wstępna, konstatacja pozwala wyodrębnić jednak główne motywy poezji M. Duszki: miłość (kochanek) – świat (opozycja: przyroda – miasto) – Bóg (modlitwa).
Poezja miłosna sieradzkiej autorki jest na wskroś antyfeministyczna, pozbawiona „zadziorów seksualnych”. Bohaterka tych erotyków to kobieta, której świadomość i istnienie określa mężczyzna. Miłość wypełnia niemal całą wewnętrzną egzystencję podmiotu lirycznego, więc rozstanie z ukochanym staje się męką, bólem, przyczyną niekończących się trosk, bezsenności: „tęsknota za tobą jest / nie gojącą się raną” (s. 30).
Za manifestację kobiety zależnej od mężczyzny, nie odbierającej świata wprost, lecz przez medium męskie, kobiety rezygnującej z własnego widzenia świata, a zdefiniowanej nieco przewrotnie jako „zupełnie szczęśliwa marionetka”, należy uznać wiersz *** (rzeźbisz mnie): „rzeźbisz mnie / spojrzeniem / słowem / dotykiem ręki // śmieję się gdy się uśmiechasz / i płaczę gdy odchodzisz” (s. 27).
Bohaterce do szczęścia wystarczy poczucie obecności partnera (s. 25): „nie ma nic lepszego / niż twoje ramiona” (s. 19), a potrzeba czułości, męskiego dotyku jest tak wielka, iż podmiot liryczny wyznaje: „czasem zazdroszczę / psu / którego głaszczesz” (s. 40).
Próby porzucenia kochanka, wyzwolenia się z jego więzów, znaczone niszczeniem zewnętrznych form kontaktu z nim (spotkania, telefony, drobiazgi – prezenty), nie przynosi ukojenia, gdyż paradoksalnie – „to miasto jest / coraz bardziej pełne ciebie” (s. 29).
Pierwszy pocałunek to nie milknące „jądro jasności”, wciąż obecne, tkwiące jak cudna zadra, miłosna skaza w umyśle kobiety, mimo iż „mijają lata / domy / mężczyźni / mojego życia” (s. 32). W innym wierszu poetka konstatuje: „pierwsza miłość / jak błyskawica / ukazuje otwarte niebo // potem długo / ciemność” (s. 14).
Czułość damsko-męska rozgrywa się również w świecie rzeczy, ubrań. Tę „tekstylną miłość”, w której nie dopatrywałbym się przykładu jej fetyszyzacji, opisuje wiersz, który ze względu na poetycką urodę przytoczę w całości: „powiesiłam w mojej szafie / twoją marynarkę // wszystkie moje ubrania / chcą być blisko niej” (s. 48).
Świat ludzki natomiast w wierszach autorki stoi na kruchych podstawach, jest pełen niepewności, znaków zapytania: „wciąż nic nie wiemy // jesteśmy jak stojące / na progu dzieci” (s. 55), a „w tym mieszkaniu / na ósmym piętrze / […] podłoga / nie daje oparcia stopom” (s. 34). Przeznaczeniem człowieka staje się oczekiwanie (symbolika okna), poddawanie się działaniu przestrzeni i czasu. Pełen goryczy jest także żart poetycki – oskarżenie „mądrego astronoma” – Kopernika, który, ujawniając, iż ziemia jest „obracającą się / w otchłani nieba / kulą”, zachwiał pewne zasady życia, fundamenty światopoglądowe ludzi (s. 35).
Świat obojętnieje wobec człowieka, człowiek – wobec siebie. Pesymistyczny jest stan kondycji ludzkiej, następuje podważenie wartości humanistycznych: „tak mi do was daleko / moi bliscy” (s. 51), „daleko […] do […] ludzi” (s. 16). Homo sapiens przybiera nową formę – homo mendax (człowiek kłamca), którego nawet milczenie staje się kłamstwem, dlatego twarz idioty wydaje się najwierniejszym odbiciem świata (s. 43).
Wiersz *** (piszę do was) przynosi obraz miasta, w którym „już nie ma życia” (s. 10), a ludzie zamieniają się w żywe trupy poruszane wiatrem. Utwór koresponduje dość wyraźnie z obrazem Edvarda Muncha Ulica Karla Johana wieczorem.
W liryce M. Duszki w konsekwencji pojawia się wątek antymiejski, antyurbanistyczny, antycywilizacyjny, zgodny z założeniami filozofii Jeana Jacquesa Rousseau. Poetka przewiduje, iż„człowiek z dolin zielonych”, którego los rzucił do mieszkania w bloku, w tęsknocie za utraconym zielonym rajem – zapragnie „uciec do ziemi / nagłym lotem / w dół” (s. 34). Tym bardziej że – jak wyznaje autorka w innym utworze – „coraz bardziej mnie zasypuje / to miasto / równa mnie z sobą // równa mnie z ziemią” (s. 22). Miasto jest więc obce, zimne, przeciwne człowiekowi, skoro przyniesie śmierć przybyszowi.
Jedynie przyroda – prawdziwe dzieło Boga – jest bliska, przyjazna. Autorka pisze wprost, że „drzewa / – to co pozostało nam / z raju” (s. 13), a „brzozy błogosławią mnie / gałęziami” (s. 12). Piękne są nawet „drzewa chore na utratę zieleni” (s. 13). Ich wartość poetka chwali w sposób bezpośredni: „jak pełne prawdy są / nagie drzewa” (s. 13). W słowach tych pobrzmiewa fraza rozpoczynająca i kończąca wiersz Leopolda Staffa Wysokie drzewa: „O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa”. Podmiot liryczny wyraża swoją tożsamość z przyrodą, dlatego najpiękniejszy wydaje się jej „szept / opadłych liści / i nagich drzew” (s. 39).
Proweniencję przyrodniczą posiadają fragmenty, określające stany psychiczne bohaterki: „jestem jak liść / ledwie trzymający się gałęzi / huragan pcha mnie w twoją stronę” (s. 29). Przeżyciom podmiotu lirycznego towarzyszy pejzaż: „w starym parku / listopadowy deszcz / pieści nagie gałęzie drzew” (s. 30).
Warto zwrócić uwagę na wątek religijny w poezji M. Duszki, prezentującej koncepcję dobrego Boga chrześcijan, o pewnych jednak rysach starotestamentowych. Pan ratuje, „posyła” po człowieka znajdującego się na dnie, ale także doświadcza go bólem. Między człowiekiem a Bogiem znajduje się nieodzowny element – modlitwa, której istotą jest „odpychanie ciemności” (s. 53), a więc nadzieja.
Przedstawione glosy o poezji M. Duszki nie roszczą sobie pretensji do stania się uwagami ostatecznymi, są raczej spisanymi na gorąco wrażeniami z lektury wierszy.
Godna podkreślenia jest zwięzłość, asceza omawianych wierszy, niejednokrotnie przybierających formę pełnych poetyckiego wdzięku miniatur, czy haiku. Poezja sieradzkiej autorki – co chwalebne szczególnie w przypadku podjęcia tematu miłosnego – brzmi niebanalnie. Tom „Nieopisanie” cechuje zatem dający się łatwo uchwycić własny oryginalny styl dojrzałego kobiecego pisania.

Pierwodruk recenzji: „Tygiel Kultury” 2002, nr 4-6

Możesz również polubić

Dodaj komentarz