RECENZJA ANTOLOGII KL „ANIMA” P.T. „ŻYCIE MI SIĘ ZDAJE”

Arkadiusz Frania

DUSZA I DUSZKA

Poezja jest panią czarowną i podstępną jak skorpion; uwodzi, ale potrafi zdradzić bez skrupułów. Jej iluzyjnemu urokowi ulegają szczególnie ludzie młodzi, nie podejrzewając, że ponętna białogłowa może przeistoczyć się w ciągu jednej nocy w szkielet odrażający. Pozorne piękno i dobro poezji jeszcze długo pozostanie źródłem rozczarowań i frustracji. Niech ta przygrywka będzie odczytana nie jako ostrzeżenie achtung, ale bałamutny i przewrotny wstęp o sile życia literackiego w Polsce, którego widomym znakiem jest recenzowana przeze mnie antologia wierszy Koła Literackiego „Anima” w Sieradzu pod agnostycznym tytułem „Życie się zdaje”. Książka zrodziła się jako lokalna inicjatywa kulturalna, rozwijająca się od 2002 r. w salach Młodzieżowego Domu Kultury pod patronatem znanej poetki Marii Duszki – jedynego bodaj autentycznego przedstawiciela współczesnego sieradzkiego środowiska literackiego, obecnego wyraźnie na forum ogólnopolskim kolejnymi książkami i laurami w konkursach literackich. Autorka dzięki nieustającemu zaangażowaniu i pasji pracy organicznej potrafiła zgromadzić wokół siebie zdolną poetycką młódź, zaszczepiając jej podczas spotkań warsztatowych przede wszystkim pokorę wobec literatury i szacunek dla cudzego słowa.
Prezentowany zbiorek należy potraktować nie tylko jako sygnał solidarnej (chyba jeszcze nie grupowej) aktywności artystycznej poetów, ale także nieśmiałe, choć odczuwalne, tupnięcie nogą i szept: „zobaczcie, tutaj jesteśmy, mamy jednak coś do powiedzenia”. Autorzy bowiem posiadają już na koncie pojedyncze sukcesy i publikacje w lokalnej oraz ogólnopolskiej prasie, a dwoje nawet samodzielne tomy.
Statystyka przynosi wniosek o babizacji literatury, gdyż wśród 20 autorów znajduje się zaledwie 4 panów. W bilansach pomijam umieszczoną w alfabetycznym ciągu poetów protektorkę i fundatorkę Koła – M. Duszkę i jej 7 tłustych (czytaj: najlepszych) tekstów, mimo iż 6 z nich zostało utrzymanych w konwencji haiku.
Lektura publikacji wskazuje, iż autorzy są niezwykle urzeczeni słowem poetyckim, stąd też bierze się ta zachłanność w operowaniu nim, dekalogowa wręcz wiara w moc sprawczą, kreację własnych światów. Jednak w rękach niewprawnego artysty wyrazy znaczą tylko tyle, ile litery, a myśl zostaje wyprzedzona przez zapis graficzny na kartce papieru, dlatego nie wszystko ma dostateczny szlif i równo przycięte krawędzie. Autorzy zaczynają zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństw tworzenia, skoro Karina Forjasz pisze: „wiersze / są / tylko echem // pustym odbiciem / duszy / spadającej / na dno” (s. 17), a Katarzyna Jeznach dodaje: „Bo poezja to jedno wielkie – / Tak właśnie – / Słowne nieporozumienie” (s. 24).
We Wstępie M. Duszka – zapewne nieświadomie – określiła charakter książki: „«Piękne słowo jest rzadsze niźli szmaragd» powiedział jeden ze starożytnych egipskich mędrców. Mam nadzieję, że każdy czytelnik tego zbioru wierszy znajdzie w nim wiele pięknych, mądrych słów” (s. 5). Interpretowałbym antologię właśnie jako zbiór „pięknych, mądrych słów”, pojedynczych fraz: porównań, metafor, epitetów, jaśniejących poza kontekstem wiersza. Mały wykaz takich lirycznych zwrotów i zawrotów podał w posłowiu Tadeusz Zawadowski.
Autorzy kierują kamerę liryczną przede wszystkim na siebie i najbliższe otoczenie, toteż nie dziwią egzystencjalne spowiedzi dzieciąt nowego milenium, którzy, przeżywając samotność i rozterki, rozglądają się za sensem ludzkiej codzienności pokolorowanej kredką gray. Skarżą się na świat, nieprzysiadalność i dyskomfort życia, jak choćby Bartłomiej Antosik w buntowniczym tekście á la Bursa z nadzieją w tle: „są chwile / kiedy ziemia to tylko / betonowa kulka gdzieniegdzie zielenią / posypana // są chwile / kiedy powietrze / to tylko miejsce na smród // i tak chcę byś urodziła mi dziecko” (s. 8). Jakub Ludziejewski lansuje nawet fatamorganiczny obraz bytu: „zdaje mi się / że widzę / różne rzeczy // […] // życie mi się zdaje” (s. 36).
Przeważają jednak opisy relacji między kobietą i mężczyzną wraz z całą płochliwą siatką odczuć, wrażeń i stanów, takich jak: oddalenie, tęsknota, nadzieja, oczekiwanie, zazdrość, pustka, ciepło, noce (koniecznie nieprzespane), wspomnienia, głód miłości oraz zachłanność. Fotografie oblubieńców i oblubienic zostały wykonane w niezwykle barwnym atelier ekologicznym, tj. z wykorzystaniem nieco naiwnego słownictwa ogrodniczego. Dla przykładu zacytujmy wiersz Łukasza Balcerzaka: „każdy gest / stokrotka leśna // każde spojrzenie / tulipan jaśniejszy od słońca // każdy uśmiech / jaśmin pachnący // każde słowo / róża” (s. 10). Dodatkowo poetom zdarzają się jeszcze „pajęczyny czasu” i tym podobne młodopolskie kompleksy, które przechodzi się jak ospę i odrę.
Także eros nie ominął liryków sieradzkich twórców. Łagodny i delikatny wydźwięk rendez-vous nie oznacza jednak fałszywej pruderii w dziedzinie loving, choć istotnie przeważają wzruszenia i wypieki na twarzy, czyli intelektualna poetyka z cenzurą, której na pewno nie można odmówić szczerości.
Na baczniejszą uwagę zasługuje wątek dermatologiczny rozpisany na symfonie rąk, palców, ramion, dotyków, muśnięć, przytuleń, drżeń. Anna Banaś ciekawie zdefiniowała uczuciową nostalgię organizmu: „Tęsknota / to znaczy chodzić po ścianach / Całkiem możliwe to / wręcz konieczne / gdy dłonie lepkie oczekiwaniem / szukają chłodu / garną się / przywierają” (s. 13). W utworach Agnieszki Gliszczyńskiej znajdziemy fragmenty: „schowaj mnie w swych ramionach / chroń przed uczuciem / które z martwych powstało” (s. 21), „szukam dłoni / które nauczą mnie milczenia” (s. 22). Motyw skóry wykorzystuje też Anna Sobczak: „w dotyku zaklęta ja / między opuszkami moich palców / a twoją skórą / skupiłam się cała” (s. 50). Nie wiem, czy można już mówić o „szkole poetyckiej Marii Duszki”, ale do wielu przywołanych tu „cielesnych tekstów” przenika aura liryki mistrzyni i Pani od Poezji, tym bardziej iż nazwa Koła „anima” w języku łacińskim oznacza „duszę”, a „dusza” i „Duszka” zawierają ten sam rdzeń językoznawczy i symboliczny.
Poziom literacki materiału jest zróżnicowany; obok wierszy z błyskiem, zapowiadających rozwój talentów i niejakich samorodków, pojawiają się utwory słabsze; obok zgrabnych realizacji opracowywanego tematu – raczej projekcje lub same dobre chęci. Głównym problemem stało się – co oczywiste u mleczaków – poszukiwanie stylu, który nie rodzi się na kamieniu, lecz w mozole twórczym. Pamiętajmy też, iż arcydzieła powstają przed samą śmiercią człowieka bądź świata, gdyż niepokój jest głównym motorem ewolucji wszelkiej literatury. Nie chcę zniechęcać młodszych kolegów po piórze, ale nikt nie zaręczy, iż ten trud zakończy się spodziewanym sukcesem; nieraz szczere ambicje artystyczne mogą zostać niespełnione, lecz nie ustawajcie w drodze na szczyt Kalliope czy – żeby przywołać tytuł komentarza T. Zawadowskiego – „na sieradzkich poetyckich ścieżkach”.

„Życie mi się zdaje”. Antologia wierszy Koła Literackiego „Anima”, pod redakcją Marii Duszki, Towarzystwo Przyjaciół Sieradza, Sieradz 2005, ss. 64.

Pierwodruk recenzji: „Akant” 2005, nr 12

Możesz również polubić

Dodaj komentarz