Arkadiusz Frania
„Anima” po raz wtóry (recenzja drugiej antologii Koła Literackiego „Anima” p.t. „Optymistyka”)

 

Smażyć się będzie w piekle zapomnienia miasto,
które nie dba o swoich poetów.
Sieradz będzie w niebie.
Sieradz to wyjątkowo dobre miejsce dla literatury.
Literaci to horda – miła, choć sfrustrowana lub zblazowana.
Ale co jakiś czas pojawia się sprężyna intelektualna, magnes twórczy,
bez którego młodzi zdolni pozostaliby tylko dobrze zapowiadającymi się.
Maria Duszka emituje silne pole lirycznego magnetyzmu, skoro zwabia,
przyciąga wstępujących – opiłki talentu,a gwoździe i pinezki potrafi –
w znany jedynie sobie sposób – przerobić na złote szpilki.
Takie refleksje naszły mnie podczas lektury publikacji: Optymistyka.
Antologia wierszy Koła Literackiego „Anima”. To już druga, obok
„Życie mi się zdaje” (Sieradz 2005)prezentacja tego zespołu pisarskiego
zrzeszonego wokół liderki, owego magnesu –Marii Duszki, poetki, redaktorki
obu książek. Najnowsza propozycja zawiera 152 wiersze24 autorów,
w tym 18 kobiet i 6 mężczyzn. Dominują roczniki 80. (10 poetów) oraz 90.
(7), po 3 zawodników wystawiły pokolenia 60. i 50., a jednego 70. Najmłodsi
pisarze mają 14 lat, najstarszy 56. Dziewięcioro artystów wzięło udział
w pierwszym przedsięwzięciu edytorskim: Maria Duszka, Katarzyna
Jeznach, Marika Kmieć, Ewa Kresopolska, Anna Michalska, Alicja
Pertkiewicz, Anna Sobczak, Anna Worach. Wśród poetów jest dwoje
o znacznym i ważkim dorobku literackim (Maria Duszka i Mirosław
Pisarkiewicz); w tym roku obiecującym tomem „Balkon” zadebiutowała
Marika Kmieć; z notek wyłowiłem zapowiedź prymicji książkowej
gimnazjalisty (!) Jacka F. Brzostowskiego „Potęga światła”. Tyle statystyki,
z której jawnie bije, że książka jest świadectwem pospolitego ruszenia:
młodych, nowych, czystych, z aspiracjami,głodnych świata i ekshibicjonizmu
artystycznego.
Z oceną antologii jest zawsze niejaki kłopot. Nieporozumieniem byłoby
omawianie tekstów każdego poety z osobna, pozostaje zatem osnucie
wypowiedzi krytycznoliterackiej wokół jakiegoś zagadnienia, zbudowanie
dyskursu z wykorzystaniem dźwięków wszystkich autorów. Na czwartej
stronicy okładki redaktorka nie podsuwa pomysłu na interpretację tytułu, trud
umysłowy pozostawiając czytelnikom. „Optymistyka” – pierwsza możliwość:
nauka o optymizmie, druga: „opty-mistyka” – mistyka z wykorzystaniem oka,
czyli widzenie, trzecia, łącząca obie wcześniejsze wariacje:optymistyczna
mistyka oka, radosne widzenie. Najbliższe optymizmowi, i szerzej:
żartowi byłyby utwory Wiesława Bystrego i Agnieszki Jarzębowskiej
(z wyjątkiem ***(poeci)) przybierające formę fraszek, aforyzmów, które
naznaczają w sposób ironiczny (ale i z pobłażliwym uśmieszkiem w kąciku ust)
ludzkie przywary, zapomnienia, słabości, nowinki cywilizacyjne, polityczne
realia, czy po prostu bawią się słowem.
Zacytuję sprawiedliwie po jednym tekście z propozycji obojga autorów;
Wiesław Bystry w „Adamie i „jabolu” pisze: „Gdyby o tym wiedział / przez Ewę
kuszony, / wolałby na pewno / produkt przetworzony” (s. 9), natomiast Agnieszka
Jarzębowska zamyka Godne obchody w dwóch wersach: „Czczę kolejne
małżeńskie rocznice / kupując coraz szersze spódnice” (s. 17).
Antologia pokazuje przede wszystkim przekraczanie stanów (optyka regresywna).
Podmiot liryczny zbliża się do Boga i bliźniego. Homo sapiens w wewnętrznej
dyskusji nad sensem życia zwraca się do stwórcy: „Czemu istnieję? / Czemu
przemijam?” (s. 5) – to tzw. pytania prymarne z wiersza Jacka F. Brzostowskiego.
Jego równieśniczka (ur. 1993), Marta Jarzębowska dokonuje zdecydowanie
minorowej analizy bytu: „Szukam sensu / Szukam prawdy / Końca bajek /
Początku dramatów” (s. 20). „Stworzono nas do śmierci – nie nauczono umierać”
(s. 73) – dodaje z żalem Mirosław Pisarkiewicz.
Katarzyna Jeznach i Marika Kmieć mówią wspólnym, przewrotnym głosem
na temat wartości samego losu człowieczego. Wyznaniu pierwszej z autorek:
„samobójstwo to ostatnia rzecz / jaką bym chciała w życiu zrobić” (s. 30),
wtóruje koleżanka: „bo w końcu mamy / swoje pięć minut / życie” (s. 40).
Owe „pięć minut” w tekście Izy Szopy ***(aktorką jestem jedną
z wielu) ma już charakter gry w teatrze („wciągam do tej gry / zabawy własnym
życiem / innych / podobnych do mnie amatorów”, s. 87), a u Anny Sobczak owo
życie ukrywa się za formułą „nieruchomego bytu” tytułowego Kamienia (s. 78).
Z kolei Elwira Katarzyna Nowicka weryfikuje nirwaniczną harmonię, gdy pisze:
„chcę zniknąć w bezmyślnej przestrzeni” (s.  63).
Dominuje jednak w odczuwalnej przeze mnie perspektywie czytelniczej dotykanie
Boga poprzez jego dzieło, widoczne szczególnie w utworach wpisujących się
w wielowiekową tradycję haiku, będących zaborem przyrody dokonanym
przez słowa, które transformują „wszystko” w migawkę, w drobiazg. Kilka
zaledwie wyrazów tworzy rzeczywistość krwawiącej pełnią ziemi. Kanon
w tym obszarze wyznacza Maria Duszka kapitalnym tytułem „Galeria Świat”.
Łucja Kucińska i Artur Lewandowski proponują odpowiednio własne „eksponaty”:
„zapach herbacianej róży / przyniósł na skrzydłach / paź królowej” (s. 47),
„nieprzespana noc / słowik w bzach muzykuje // Jan Sebastian Ptak” (s. 49).
Warto pamiętać, że Maria Duszka przydała człowiekowi cech „od-bożych”:
„przypadkowe spotkanie z tobą // jakby mnie Bóg / pogładził po policzku” (s. 11).
Zupełnie wprost ujęła problem Beata Laszczyk: „Bóg to / drugi człowiek” (s. 48).
Bohaterka Mariki Kmieć zna trud przełamania bariery dzielącej kobietę
i mężczyznę, pragnienie i nieufność: „przedrzeć się przez / tornado / w jego
wzroku” (s. 36).
Tkwi to w jawnej sprzeczności z passusem o ekstrawertycznych skłonnościach
panów w wierszu Rafała Pertkiewicza: „otworzyłem moje / niebo / teraz czekam/
aż wejdziesz” (s. 71). Jeżeli nawet uda się uporządkować trudne relacje damsko-
męskie, wybaczyć wzajemnie winy przeciwko płci i lojalności, nieraz trzeba
stwierdzić, jak Ewa Kresopolska, że „nasze dłonie nie chcą się spotkać” (s. 42).
Przecież „ona” bywa często porzucona, o czym mówi bohaterka Magdaleny
Mamos (wynalazca tytułu zbioru), obserwując zimowe zmiany w parku –
miejscu faz czułości: „byłam na jeden sezon” (s. 56).
Katarzyna Jeznach dorzuca konteksty wanitatywne: „między nami / próżnia
pęcznieje do nieskończoności” (s. 28). W ogóle wiersze tej autorki zawierają
symptomy wstydliwie feminizującej źrenicy i są (chyba w związku z tym)
w wielu miejscach nieco ostrzejsze, czyli rozdygotane, mimo iż „Bluźnierstwo
samotnej” mogłoby stać się anty-manifestem albo całą prawdą o tym ruchu,
skoro dziewczyna, eksplikując swoją niezależność, wyzwolenie od norm
społecznych, obyczajowych („nie podlegam też / męskim szowinistycznym
świniom”, s. 25), przyznaje się do pragnienia, by wypełniać tradycyjną rolę
kobiecą przy dzieciach, przy mężu, w kuchni: „a wolałabym // chować dzieci /
prać skarpety / zmywać gary // przy tobie wolałabym” (s. 25).
W zbiorze przeważa upajanie się zapachem miłości i tęsknota za ukochanym,
mierzona np. przez Annę Marię Tomczyk w sekundach i długością paznokci:
„znienawidzone przez nas / okrutnie /
do krwi obgryzione paznokcie” (s. 89). Mit silnych i bezwzględnie bezpiecznych
ramion partnera obraca się w ruinę dzięki ironicznemu nastawieniu Alicji
Pertkiewicz, która puszcza do nas oko: „ale jakoś naiwnie wierzę /
w czarodziejską moc twoich chudych ramion” (s. 68).  W utworze Anny
Michalskiej samotność, czyli dosłownie: „bycie bez niego” w pierwszym
odczytaniu nie jest brakiem, lecz niemal gwarancją niezależności: „to wolność
/ od miłości i szczęścia / od wszelkich pytań” (s. 58).  Wolność ta jest więc też
okaleczeniem psychicznym, generowanym przez zaniechanie uczestnictwa
w rytuałach losu kobiety.
Zwrócę również uwagę na zamiłowanie autorów do żonglowania motywami ognia
i wody, a także jesieni i liści. Ogień staje się metaforą życia intensyfikującego
się na granicy zmysłów, by pojawić się np. w postaci dymu papierosowego,
światła latarni.
Woda natomiast ewoluuje od lodu, płatków śniegu, poprzez „Purpurowe rzeki”
w utworze Igi Macińskiej (s. 54), deszcz ku żywiołowi płaczu. Z wiersza Anny
Worach pochodzi fragment-prośba o zaquatyzowanie:
„Choć na jeden dzień zamienić się / Z kroplą rosy lub zwykłą słoną łzą” (s. 91).
Zabieg zaskoczenia semantycznego wykorzystała Aleksandra Jachowicz,
zamieniając „morze twojej miłości” w „jedną łzę” (s. 23). Oba ciągi
frazeologiczne zespala natomiast Ewa Kresopolska w zakończeniu tekstu
***(Szafa): „Ognista dusza / Śnieżny spokój wlewany do serca” (s. 43).
Antologia ze względu na swoją polifoniczność umożliwia przeprowadzenie
jeszcze wielu innych linii interpretacyjnych, śledzenie wierszy pod kątem
odmiennych hipotez, niż ta zasugerowana przez mnie w niniejszej recenzji.
Jedno pozostanie niezmienne:ślad artystycznych powikłań (czytaj: energii)
„Animy”.

Optymistyka. Antologia wierszy Koła Literackiego „Anima”, redakcja
Maria Duszka, Miejska Biblioteka Publiczna w Sieradzu, Sieradz 2007, ss. 98.

 

 


 

 

ARTYKUŁ ALI PERTKIEWICZ (OBECNIE KRÓLEWICZ) ZAMIESZCZONY W „TYGLU KULTURY”

Dusza / Duszka poezji

Alicja Pertkiewicz

.

zatrzymaj się

popatrz w okno

(tam

prawie zawsze

jest jakiś

wiersz)

(Maria Duszka)

Anima – z łaciny – dusza. Koło literackie w Sieradzu nosi nazwę „Anima”. Bo poezja bierze się z muzyki duszy. Artur Lewandowski, który przez 20 lat pisał do szuflady, nawiązał do tego w jednym z wierszy.

* * *

Nieprzespana noc

słowik w bzach muzykuje

Jan Sebastian Ptak

A może nazwą „Anima” członkowie koła literackiego, chcieli uczcić jego założycielkę?

Maria Duszka – poetka, autorka sześciu tomików poetyckich – pracuje w przyszpitalnej bibliotece w Sieradzu. Myśl o potrzebie integracji piszących krajan nasunęła się jej po tym, gdy do biblioteki przyszła kobieta, która poprosiła o znalezienie godła Polski, bo jej córka chce wysłać swoje wiersze na konkurs.

Wiosną 2002 roku w przyszpitalnej bibliotece odbyło się spotkanie założycielskie koła literackiego. Na jesieni 2003 roku „Anima” znalazła siedzibę w Młodzieżowym Domu Kultury. Tam, w niewielkiej sali, we wtorki o 17:30 zbierają się sieradzcy twórcy poezji. Są wśród nich uczniowie gimnazjów i licealiści, studenci nie tylko kierunków filologicznych ale też matematyki czy fizyki, i przedstawiciele różnych zawodów. Na przykład, Łucja Kucińska jest kierowniczką działu inwestycji i remontów w sieradzkim szpitalu, Ania Michalska studiuje matematykę, Paulina Glinkowska – filologię polską, a Marika Kmieć – pedagogikę.

cisza

usiadła koło mnie

na ławce w parku

byłyśmy same

obie zmęczone swoją

niemożnością

ja-milczenia

ona-dźwięku

Autorką tego wiersza jest Ania Sobczak studentka filologii słowiańskiej.

Podczas wtorkowych spotkań członkowie koła czytają i oceniają sobie wzajemnie wiersze, wybierają też w ramach konkursu wewnętrznego „Wiersz miesiąca”. Nie zamykają się w kręgu własnej twórczości, rozmawiają o literaturze, dzielą się wiedzą na temat innych poetów, zapoznają się z dorobkiem i biografiami znanych już artystów, czytają artykuły z czasopism literackich. „Anima” organizuje także spotkania autorskie członkom koła i zaprzyjaźnionym poetom spoza Sieradza. Jej gośćmi byli: Lila Latus, Jędrzej Sudnikowicz, Mirosław Pisarkiewicz, Roma Alvarado-Łaguninok, Jolanta Stelmasiak, Marek Czuku i poeci z łódzkiej grupy „Akant”.

Poeci „Animy” są nagradzani w lokalnych i ogólnopolskich konkursach poetyckich, interesuje się nimi prasa literacka, radio i telewizja. Publikowali m.in. w „Tyglu Kultury”, „Siódmej Prowincji”, „Parnasiku” i „Akancie”. Najaktywniejszymi członkami Koła są: Ania Sobczak, Karina Forjasz, Alicja Pertkiewicz, Rafał Pertkiewicz, Kasia Kresopolska, Beata Laszczyk, Anna Michalska, Łucja Kucińska. Bartek Antosik.

Jesienią 2005 roku „Anima” wydała „Życie mi się zdaje”, antologię wierszy swoich członków, a Olga Lalić poetka i tłumaczka przełożyła na serbski po jednym z utworów każdego z autorów tego tomu. Zbiór prezentuje różne sposoby widzenia świata; na przykład, według Bartka Antosika, studenta fizyki medycznej, „są chwile, kiedy ziemia to tylko betonowa kula gdzieniegdzie zielenią posypaną”. Ciekawym pomysłem, służącym nie tylko promocji poetów „Animy” ale i ubarwiającym życie sieradzan, było porozwieszanie latem 2005 roku wierszy w autobusach komunikacji miejskiej.

* * *

w bezruchu

stoję

to tylko

twój cień

zaczepił mnie

o włosy

podetnę końcówki

znów będę

wolna

To wiersz Mariki Kmieć.

Dokonania członków „Animy” dokumentowane są wpisami do kroniki zatytułowanej „Życie literackie w Sieradzu”. Prowadzeniem jej zajmuje się Maria Duszka. Iza Ślęzak, studentka socjologii na Uniwersytecie Łódzkim, wykorzystała zapiski z tej kroniki w swojej pracy magisterskiej.

Założycielka i opiekunka Koła, pomysłodawczyni większości jego działań, razem z Andrzejem Michalskim, dyrektorem sieradzkiego MDK-u, zainicjowali powstanie: Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „Radość Pisania” i Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego „Moja Miłość”, cieszących się dużą popularnością w całym kraju.

Koło Literackie „Anima” jest jedynym takim przedsięwzięciem w Sieradzu. W tym roku będzie obchodzić pięciolecie istnienia. Jego członkowie, patrząc z perspektywy czasu, doceniają jego znaczenie. Cotygodniowy kontakt z poezją pozwala kształtować wrażliwość, daje szansę podzielenia się własnymi spostrzeżeniami, smutkami, zachwytami. Przyjaźnie zawarte w Kole trwają nawet po wyjeździe z Sieradza. A dusza „Animy”, Maria Duszka, zawsze może spodziewać się odwiedzin w „swojej” bibliotece, bo jej po pierwsze trzeba pokazać, co się napisało i opowiedzieć o tym, jak się żyje gdzie indziej.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Maria Duszka

OD LIRYKI DO SATYRY

Niedaleko pada jabłko od jabłoni.

MATKA

HOJNI
Są tacy, którzy myślą tylko o tym,
by innym coś dać… do roboty.

To jedna spośród dwustu fraszek zamieszczonych w zbiorze p.t. „Uśmiechy i uśmieszki”, który ukazał się  właśnie w wydawnictwie”Regiony”. Autorką książki jest sieradzanka, jak podkreśla z dumą – z dziada pradziada, Agnieszka Jarzębowska.
Wiersze liryczne zaczęła pisać w klasie maturalnej. Debiutowała będąc studentką filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Łódzkim na łamach „Dziennika Akademickiego”. To było w 1981 r. Potem na długi czas porzuciła pisanie, oddając się życiu rodzinnemu i pracy zawodowej. Kilka lat temu wróciła do literatury. Odkryła w sobie jednak talent satyryczny. „Kiedyś bardzo lubiłam czytać fraszki i aforyzmy. Te najciekawsze notowałam nawet w specjalnym zeszycie.  Nie przeczuwałam jednak, że kiedyś zacznę sama tworzyć tego rodzaju literaturę.”- mówi Agnieszka Jarzębowska.
„Uśmiechy i uśmieszki” zostały podzielone na dziewięć tematycznych rozdziałów. Znajdziemy tutaj więc m.in.: „Charakterki”, „Frustratki” „Profesjonałki”,”Prowincjonałki sieradzkie”, „Belfernię” i „Politykiernię” . W pierwszym z rozdziałów spotykamy m.in. takie oto konstatacje:

KARIEROWICZ
Idzie jak taran,
choć… baran.

NA NAGRODZONEGO
Nagrodzili za zasługi.
Korowód zawistnych ustawił się długi.

WYZNANIA WĄTROBY
Byłam dziarska,
jestem marska.

PANTOFLARZ OKAZJONALNY
Lubi sobie czasem
pobyć pod obcasem.

Zbiór fraszek spotyka się z dużym zainteresowaniem i bardzo żywym odbiorem ze strony czytelników. Teraz namawiają oni Agnieszkę aby zechciała wydać także swoje wiersze liryczne. Niektóre leżą w szufladzie ponad  trzydzieści lat, nie zestarzały się jednak. A wciąż powstają nowe. Agnieszka jest stałą bywalczynią wernisaży plastycznych, spektakli teatralnych, koncertów muzycznych i wieczorów literackich.  Wrażenia wyniesione z każdej z tych imprez mogą stać się tematem jej twórczości. Tak powstał m.in. utwór p.t. „O koncercie Hopkinsona Smitha (na festiwalu „Muzyka w dawnym Sieradzu)”, czy wiersz zaczynający się od słów: „przyjechał na wernisaż do Sieradza Miliński…”
Nie pozostaje jednak tylko odbiorcą imprez kulturalnych. W Szkole Podstawowej nr 10 w Sieradzu (gdzie pracuje obecnie jako polonistka) jest inicjatorką i współorganizatorką Międzyszkolnego Konkursu „Ziemia Sieradzka – miejsca, sylwetki, tradycje”.  Biorą w nim udział uczniowie szkół podstawowych z regionu sieradzkiego. Konkurs obejmuje kilka kategorii: fotograficzną, malarską oraz recytatorską. Jego celem jest upowszechnianie i poszerzanie wiedzy o historii, kulturze, tradycji i folklorze Ziemi Sieradzkiej. Właśnie odbyła się dziesiąta edycja tej imprezy.

CÓRKA

Marta, uczennica I klasy I LO im. Kazimierza Jagiellończyka w Sieradzu bardzo wcześnie  odkryła w sobie uzdolnienia artystyczne. Już ma na koncie wiele nagród w konkursach literackich, plastycznych, recytatorskich i teatralnych. Pierwszy wiersz napisała mając 9 lat. W 2007 r. otrzymała wyróżnienie, a w 2008 r. II nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „Moja miłość”. Jest również laureatką powiatowego konkursu recytatorskiego „Moja prawda”, a wspólnie z zespołem „Tabula Rasa” zdobywa nagrody w konkursach teatralnych. „Na co dzień jest raczej nieśmiała, małomówna, wyciszona, skupiona. Na scenie staje się jednak zupełnie inną osobą. Sama wtedy nie poznaję mojej Marty.” – z dumą mówi o niej mama.

Kalejdoskop : magazyn kulturalny Łodzi i województwa łódzkiego, 2011 nr 3, s.39-40

 

 

 

MARIA DUSZKA

GENY
„Moje malarstwo jest intuicyjne. Oglądam pejzaże, robię zdjęcia, długo
chodzę z tematem zanim zabiorę się do pracy. Maluję zrywami. Od kilku
lat uczestniczę w plenerze plastycznym odbywającym się w Blizanowie
k. Kalisza. „Rozmalowuję się” w czasie jego trwania. Gdy wracam do domu,
jeszcze długo mam w sobie twórczy zapał i energię. Maluję głównie obrazy
olejne. Lubię też akwarele, wymagają bowiem konsekwencji, przewidywania
nieprzewidywalnych efektów.”- mówi sieradzka malarka Iwona Bobrycz.
Jest absolwentką  Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Zduńskiej
Woli  oraz plastyki w Wyższej Szkoły Pedagogicznej w  Częstochowie.
Swoje obrazy prezentowała między innymi na indywidualnych wystawach
w Powiatowej Bibliotece Publicznej w Łasku i  w Bibliotece Pedagogicznej
w Sieradzu. 7 maja b.r.  kolejna ekspozycja jej prac została otwarta w
Sieradzkim Centrum  Kultury.
Bardzo lubi secesję, ze względu na jej dekoracyjność. Uwielbia malarstwo,
ostatnio szczególnie Konrada Krzyżanowskiego. W ogóle fascynuje ją sztuka:
teatr, literatura, muzyka. Do malowania jednak najbardziej inspiruje ją przyroda.
A co sądzi o twórczości Iwony jej córka, Paulina? „Bardzo lubię obrazy
mojej mamy, szczególnie te abstrakcyjne, które rodzą się z obserwacji
drzew. Cieszę się, że cały czas maluje, i że nadal sprawia jej to frajdę.
Bardzo chciałabym żeby w Polsce w końcu zapanowało na tyle silne
zapotrzebowanie na sztukę, żeby nie tylko garstka najpopularniejszych
malarzy mogła utrzymać się ze swojej pasji.”
Paulina Bobrycz odziedziczyła talent plastyczny po mamie i nieżyjącym już
ojcu, również uzdolnionym malarzu. Ukończyła PLSP w Zuńskiej Woli,
a obecnie jest studentką IV roku animacji w Łódzkiej Szkole Filmowej.
„Zrealizowałam dotychczas dwa filmy: „Okno na podwórze” i „Kanał”.
Obydwa uczestniczyły już w sumie w kilkudziesięciu festiwalach w kraju
i zagranicą.  Na większości byłam obecna jedynie duchem, jednak zdarzało
mi się też zaprezentować moje filmy osobiście. Tak właśnie było w ubiegłym
roku na Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Brest, w północnej Francji i
„Tricky Women” w Wiedniu. Uczestniczyłam również w wielu polskich
imprezach, takich jak Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu, czy bardzo
prestiżowy 49. Krakowski Festiwal Filmowy. I właśnie z udziału w
ostatniej z tych imprez jestem najbardziej dumna. Mój film znalazł się tam
bowiem w wąskim gronie zaledwie siedmiu zakwalifikowanych do finału dzieł.” –
mówi Paulina.
Obecnie zaczyna pracę nad filmem dyplomowym. Otrzymała na niego
dofinansowanie w wysokości 80.000 złotych z Polskiego Instytutu Sztuki
Filmowej w priorytecie Produkcja Filmowa – Debiut Reżyserski. Film będzie
ukończony we wrześniu 2011 r. Potem planuje wyjazd do Warszawy,
gdzie możliwości pracy w jej zawodzie jest zdecydowanie więcej niż w
innych ośrodkach.
Jestem pewna, że jeszcze o niej usłyszymy.

KALEJDOSKOP 2010 nr 7-8 s. 14

JÓZEF BARAN pisze o mnie w dzienniku pt.”Przystanek marzenie”:

 

„Czy są wyjątki od reguły? Pewnie tak. Także

wśród najmłodszych. Myślę na przykład

o krakowskich młodziutkich poetkach: Małgosi

Lebdzie, Beacie Kurek, Kamili Szutowskiej.

O 19-letnim niezwykle uzdolnionym Rafale

Szopie z Legnicy. Myślę o Tadku Dąbrowskim

z Gdańska, o Szymonie Babuchowskim

z Katowic. Czy o najstarszym z nich – bardzo

utalentowanym –  Tomaszu Różyckim.

Niedawno czytałem interesujące tomiki mało

znanych poetów: Marii Duszki z Sieradza,

Jadźki Maliny z Trzebuni, Krzysztofa Lesińskiego

z Sopotu, Jana Kirsza z Krakowa, Andrzeja

Mularczyka z Ostrzeszowa. Są oni niekiedy

ciekawsi od ufryzowanych podług obowiązującej

mody (która za chwilę wyjdzie z mody)

sławniejszych kolegów z wielkich miast, którzy

wydają rok po roku tomiki, bez względu na to,

czy mają coś do powiedzenia, czy nie.”

 

Kalejdoskop

Z miesięcznikiem kulturalnym Łodzi i województwa Łódzkiego „KALEJDOSKOP” współpracuję od 10 lat.

Przez pewien czas redagowałam tam cykl p.t. „Gościniec”. Prezentowałam w nim poszczególne miasta i gminy regionu łódzkiego, m.in. : Łowicz, Łęczycę, Piątek, Poddębice, Zadzim, Rzgów, Pabianice,  Szadek,  Łask,  Konstantynów, Aleksandrów,  Lutomiersk, Zelów, Bełchatów,  Wieluń, Widawę, Pajęczno,  Mokrsko, Klonową,  Sieradz,  Zduńską Wolę.

Ostatnio na łamach „Kalejdoskopu” piszę przede wszystkim o ludziach z pasją. Ale nie tylko.

Pesme

Maria Duška– (rođ. 1960.), pesnikinja, publicist. Izdala je nekoliko knjiga pesama. Član je krakovske filije Poljskog Udruženja Književnika (ZLP). Radi kao bibliotekarka. Stanuje u Sieradzu (Poljska).

 

Prevod: Olga Lalić-Krowicka

 

SKORO PA SVI SU BILI OKRENUTI

to je bio lep oktobar
– Šimborska je upravo dobila Nobelovu Nagradu

kod mene je svakodnevno dolazio
pijani kriminalac
– tvrdio je da me voli
i ako ne budem sa njim
ubiće mene i sebe

savetovala sam mu da krene prvo od sebe
– nije primetio šalu

policajci su govorili
da mogu intervenisati
tek kada me ubije

vip od kulture je potvrdio
„ništa čudno što vam se tako dešava
ako već pišete takve pesme”

jedan od mnoge moje braće je rekao:
„moraš računati na sebe”

muškarac moga života
o kojem sam pisala
moje najlepše stihove je rekao:
„mene se to ne tiče
jer ja sam tu
a to se dešava tamo”

a Gospod Bog mi je saopštio
baš tada
da očekuje od mene zahvalnost
za takav život
onakav kakav je

živim

zahvalna sam

obožavam moju samoću

 

 

x x x

volim znati
na čemu sam

čak ako je to
dno

 

 

x x x

stihovi
isto tako kao i svet
postaju iz haosa

 

 

x x x

liftom do neba

do tvoga stana
na osmom spratu

 

 

x x x

jun je
kao i kad se
ima osamnaest godina

 

 

x x x

presađuješ mi
Gospode
sve novije
zrno bola

ono sve više raste
obuzima me
a potom
iza bola
nema više
ništa

 

***

bila sam na dnu
ne samo jednom

bila sam duboko
spasio me Gospod

poslao je po mene
kad sam bila na dnu
***
Mirki i Moniki

još uvek vredi pisati pesme
o velikoj tajni drveća
dok u jesenjem mraku rastu iznad reke

o kamenju na dnu potoka

o vazduhu u augustu
tako čistom
da se noć vidi
sve zvezde padalice

i o vama
sestro brezo
i sestro tratinčice
***

pišem vam
da u tome gradu
nema više života

pomrli su ljudi
pokretani vetrom
ili snagom nemoći
ne čude se
da je manje u njima istine i trajanja
nego u koži koju je napustila zmija
ili u isušenom krilu leptira

oprostite mi što pobegoh
koji niste to videli

Vroclav, 1983

 

 

 


 

перевод

перевод: Agnieszka Jarzębowska


x x x
июнь
это так
как бы тебе исполнилось восемнадцать лет

 

 

x x x
я любпю знать
на чём стою
даже если это
дно

 

 

x x x
стихи
как мир
возникают из хаоса

 

 

x x x
остановись
посмотри в окно
(там
почти всегда
какой-то
стих)

 

 

x x x
я повесила в моём шкафу
твой пиджак
вся моя одежда
хочет быть близко него

 

 

x x x
мы ничего не знаем
как дети
стоящие на пороге

 

 

x x x
сегодня я буду у тебя
моё сердце надо мною
как жаворонок

 

 

x x x
я стою у окна
отдаюсь пространству
время меня проницает

 

 

x x x
я лежу в лесу
берёзы благославят меня
ветками

 

 

x x x
посмотри
как полны надежды деревья
которые зацветают в воздухе тяжёлом
от запаха полей
когда ещё
полухолодно и полузелено
посмотри
деревья больны потратой зелени
когда последний лист их покинет
– как полны правды
голые деревья
посмотри деревья
– как ветер для них
и дождь
а они
для дождя и ветра
как они умеют
существовать и умирать

 

 

x x x
первая любовь
как молния
показывает открытое небо
потом долго
темнота

 

 

x x x
говоришь мне
– всего хочешь
а я только хочу жить
в твоём сердце
как в безопасном доме

 

«ЛУНАТИЧКА»
я полюбила луну
а когда она
отвернулась
от меня
вдруг сорвалась
моя серебрянная дорога
я не знала
что так далеко
может быть
до звёзд
и людей

 

 

«ВОПРОС»

мы расстались без слова
время заставляет привыкнуть к одиночеству
только когда я сюда приезжаю
берёзы
жасмен
трава и коровяк
спрашивают
что я здесь делаю
без тебя

 

 

«ЯДРО СИЯНИЯ»
проходят годы
дома
мужчины
моей жизни
не проходит
остаётся во мне
туманная осенняя ночь
внезапный луч света
колебание Земли
при первом прикосновении
наших губ

 

 

ТО ЧТО ГЛУПОЕ В ГЛАЗАХ МИРА
деревенский дурак
сидит у могилы матери
обнимая руками колени
и качаясь
повторяет:
мама в земле
земля в маме

 

 

x x x
у серости много цветов
я заметила это недавно
в твоих глазах

 

 

x x x
обыкновенные женщины
рожают детей
поэтессам
Бог запутывает биографии
чтобы рожали
стихи

 

 

ГАЛЕРЕЯ МИР
хлопья снега
листья деревьев
– ни один не повторится
Бог совершенный артист

 

 

x x x
я осталась дома одна
я погружаюсь в тишину и одиночество
через час
я хочу позвонить тебе
чтобы рассказать тебе о том
как хорошо чувствую себя дома одна

 

 

Copyright © 2011 Maria Duszka. без права переиздания копирование и распространение произведений без согласия автора запрешается .

D E U T S C H

 

Ich bin 1960 geboren, lebe In Polen und bin Dichterin, Journalistin und Bibliothekarin. Meine Gedichte wurden ins Deutsche, Englische, Französische, Russische und Serbische übersetzt und sind bereits in Deutschland, den USA und Serbien veröffentlicht worden. August/September 2010 war ich bei dem Literatursommer, einer zyklischen, von Schleswig-Holstein veranstalteten Begegnungsreihe mit Literatur, zu Gast.

M A R I A  D U S Z K A

GEDICHTE

Übersetzung: dr MAŁGORZATA PÓŁROLA

 

x x x

gewöhnlich gebären frauen
kinder

den dichterinnen
verwirrt gott das leben
damit sie
gedichte gebären

 

 

x x x

Du spielst auf mir
Herr
diese gedichte

Du weißt gut
wenn es nicht so sehr
schmerzte
würde ich sie nicht schreiben

 

x  x x

 

für Mirka und Monika

noch lohnt es sich gedichte zu schreiben
über das große geheimnis der bäume
die in der herbstdämmerung wachsen am fluss

über die steine am grund des bachs
über die luft im august
so klar
dass nachts alle sternschnuppen
zu sehen sind

und über euch
schwester birke
und schwester tausendschönchen

 

x x x

ich stehe am fenster
ergebe mich dem raum
lasse die zeit still stehen

 

x x x

bäume
– das was uns blieb
vom paradies

 

x x x

ich liege im wald

die birken segnen mich
mit ihren zweigen

 

x x x

ich möchte so sehr
in keine häuser zurückkehren
keine worte hören
außer dem flüstern
gefallener blätter
und nackter bäume

so sehr bin ich
mit ihnen verschwistert
so sehr sind wir einander ähnlich

 

x x x

ein tag auf der reise
ich schlage das buch nicht auf
lese die welt

 

GALERIE WELT

schneeflocken
baumblätter
– keins wie das andere

Gott ist ein perfekter künstler

 

x x x

ich weiß gern worauf ich stehe
auch wenn das
der abgrund ist

 

x x x

ich war am boden
nicht nur einmal

ich war tief unten
der Herr hat mich gerettet

er schickte nach mir
als ich am boden war

 

x x x

große dinge
hat der Herr für mich getan –

Er hat mir den sandigen feldweg geschenkt
birken am wege
schlehen
und heckenrosen
wegwarten mit augen
wie der wolkenlose himmel
die herzliche arnika
und die feldbirnen

ich kann wandern
wo nur himmel ist
feld und wind

 

WER GIBT, DEM WIRD GEGEBEN

„immer arbeite ich
so gut ich kann
warum also leide ich
stets mangel“
klagte sie Gott im gebet

tags darauf bekam sie antwort
die beste aller möglichen
„sei freigebig für dich und andere“

 

x x x

die erste liebe
wie ein blitz
enthüllt den offenen himmel

danach lang
dunkelheit

 

x x x

wenn du schweigst
ist stille
wie vor dem ende
meiner welt

wenn du sprichst
gehorche ich deinem flüstern
und tanze auf deiner offenen hand

 

x x x

heute werde ich bei dir sein

mein herz über mir
wie die lerche

 

x x x

zufällige begegnung mit dir

– wie wenn Gott
meine wange streichelt

 

x x x

manchmal beneide ich
den hund
den du streichelst

 

x x x

ich hängte in den schrank
deinen sakko

alle meine kleider
wollen ihm nahe sein

 

x x x

nach unseren sommern
und wintern
als wir stritten
geschenke zurückgaben und wegwarfen
auf knien zurückkehrten
um mitternacht telefonierten

nach all den kosenamen
die du für mich erfandest
/niemals nanntest du mich
mit meinem namen
„denn das wäre zu intim“
– erst einige tage vor dem tod … /

überlege ich mir
was wäre
wenn eines tages
einer von uns
zu sagen wagte:
„ich liebe dich
verletz’ mich nicht“

wir  beide waren feige

 

x  x  x

er lehrt mich gehen
/lächelnd/
auf der messerschneide
der ungewissheit

mal um mal schleudert er
den stein des wortes
– und verfehlt nie das ziel

und nur selten
streichelt er mich mit einem blick
voll ungespielten
mitleids

heute abend
werde ich diese liebe
mit einem wort töten

 

x x x

zur zeit der kirschbaumblüte
arbeiten
die japaner nicht
sie feiern

selbst in den herzen der großstädte
sitzen sie mehrere tage
unter den blühenden bäumen
sie bereuen die verfließende zeit nicht
sitzen bis die kirschblüten abgefallen sind
von schönheit durchtränkt
kehren sie zur arbeit zurück

in meiner siedlung
wurde ohne not
der schöne alte garten gerodet

die nachbarn sagen
endlich ist ordnung hier

wir werden kein zweites japan

 

x x x

im jahre 1980 sagten sie:
„wir kämpfen um die würde
des arbeitenden menschen“

im jahre 2004
begegnet arbeitslosen
die nach arbeit fragen
der kleine direktor
einer winzigen firma und sagt:
„ich brauche fünf männliche
und fünf weibliche …“

 

DIE DECKE

spät in der nacht sehe ich
eine fernsehreportage:

„wenn  ich genug geschlafen habe
bin ich hungrig

ich bettle

manchmal wenn ich mehr bekomme
kaufe ich mir wein oder einen cocktail
esse mich satt und schlafe wieder

wenn ich aufwache, starre ich die decke an
– ich kann diese decke schon nicht mehr ausstehen

für mich gibt es keine arbeit
ich kann nicht stehlen
im arbeitsamt sagten sie mir
ich sei
unangepasst …“

er ist ungefähr 35 jahre alt
hat ein schmales bärtiges gesicht
und einen schutzlosen blick

solche augen konnte Christus haben

 

x x x

zum andenken an meine nächsten

und doch schien es
sie werden schon immer noch bleiben
in diesem mit kamille bewachsenen hof
in diesem warmen haus
in diesem sicheren bett

der reihe nach bläst die zeit sie weg

 

x x x

meine mutter hat mich
in die welt gesetzt

meine mutter ist gut
sanft
und geradlinig
wie ein kind

ich kann es ihr nicht verübeln
dass sie mich der welt ausgesetzt hat

 

x x x

wenn wir sterben müssen
(auch wenn wir früher behaupteten
dass es nicht wert sei zu leben)
nimmt die welt farbe an
und gewinnt scharfe konturen
wie der sommer im august

und alle augenblicke
die es gab
und die es noch geben könnte
haben plötzlich gewicht und wert

 

x x x

gegen die unruhe des herzens
ein gebet
als schlaftrunk
oder
der gedanke an deine hände
die sanften
die  beschützenden

 

FAST ALLE HABEN SICH ABGEWANDT

das war ein schöner oktober
– Szymborska bekam den nobelpreis

zu mir kam jeden tag
ein betrunkener krimineller
er behauptete er liebe mich
und würde ich nicht mit ihm leben
so werde er mich und sich umbringen

da riet ich ihm er solle mit sich anfangen
– er verstand den witz nicht

polizisten sagten
sie könnten ihm erst etwas anhaben
wenn er mich umgebracht hätte

der vip in kulturfragen bemerkte:
„kein wunder, dass ihnen dies widerfährt
wenn sie solche gedichte schreiben“

einer meiner vielen brüder verkündete:
„du musst auf dich selbst zählen“

der mann meines lebens dem
meine besten gedichte galten sagte:
„mich geht das nichts an
denn ich bin hier
und das läuft dort“

und Gott machte mir klar
genau zu der zeit
er erwarte von mir dankbarkeit
für das leben so
wie es ist

ich lebe

bin dankbar

besinge meine einsamkeit

 

 

x x x

mein herz
das schon
tot war

mein herz das nicht erwartete
es könne noch von feuer
entflammt werden
setzt mich in staunen

 

 

MUTTER

 

im krankenzimmer
zwischen den aufeinander folgenden
tropfflaschen
narkosen
kopftrepanationen
jeden tag gegen drei uhr nachmittags
bittest du mich zu schauen
ob das mittagessen schon gekocht sei
„da bald die jungs aus der schule kommen“
ich frage wo es denn kochen solle
„na dort“
erwiderst du und zeigst mit dem kopf
in die richtung des gangs
in dem andere kranke liegen
die auf ihre operationen warten

in deinem bewusstsein blieben nur noch
unsere gesichter und namen
und der gedanke
dass du wie die letzten 40 jahre jeden tag
für uns das mittagessen kochst

 

 

KERN DER HELLIGKEIT

 

jahre gehen vorüber
häuser
männer
meines lebens

es vergeht nicht
bleibt in mir
ein nebliger herbstabend
ein plötzlicher lichtschein
das schwanken der erde
bei der ersten berührung
unserer lippen

 

 

x  x  x

so ungültig werden in mir
meine worte

so wundert es mich
dass im spiegel
mein gesicht ist

so weit von mir zu euch
meine nächsten

Wroclaw 1981

 

 

ERWARTUNG

weder winkte ich mit der hand
noch lockte ich dich mit lächeln
oder mit einem wort
und doch bist du gekommen
– du wusstest
es war nur meine erwartung
dass die handbewegung ausblieb
das lächeln
und das wort

 

 

x x x

bleib stehen
schau zum fenster
/dort
gibt es
fast immer
ein Gedicht/

 

 

x  x  x

er schaute zum Fenster
an einem sehr nebligen Morgen
„o, die welt ist nicht mehr da …“

 

 

GUTE NACHT – TELEFONGESPRÄCH

– Halt fest!
– Woran?
– An meiner Liebe.

 

 

 

 

Übersetzung: KATARZYNA TOMASZEWSKA

 

x x x
ein gebet
-abstoßen der dunkelheit

 

x x x
ich habe in meinem schrank
deine jacke gehangt
alle meinen kleider
wollen bei dir sein

 

x x x
du wirst noch einmal lügen
noch viele male
bis dir die lüge
den mund verschweißt
dann wirst du schweigend lügen
dass du viel zu sagen hast

 

x x x
mein herz
welches schon tot war
mein herz
welches nicht geahnt hat
dass es noch ein feuer
berühren kann
verblüfft mich

 

x x x
manchmal beneide ich
den hund
den du streichelst

 

x x x
das graue hat viele farben
ich bemerkte das kürzlich
in deinen augen

 

x x x
heute werde ich bei dir sein
mein herz über mir
wie eine lerche

 

x x x
die erste liebe
wie ein blitzschlag
zeigt den offenen himmel
dann lang
dunkelheit

 

x x x
ich liege im wald
birken segnen mich mit ihren
ästen

 

x x x
gegen herzensunruhe
das gebet
wie ein schlafmittel
oder
der gedanke an deine
sanften
sicheren hände

 

x x x
ich steh’ am fenster
mich dem raume hingebend
zeit durchdringt mich

 

x x x

wir wissen immer noch nichts
wir sind wie kinder stehend
an der schwelle

 

x x x
augen der tiere
sind immer rein
tiere haben keine seele
und keine gewissensbisse
sie betrachten mich
fragend
aufmerksam
mir fehlt der mut
ihnen in die augen zu schauen

 

x x x
ja ich wollte
zu keinen häusern
zurückkommen
keine wörter hören
außer des flüsterns
der gefallenen blätter
und nackter bäume
ja sie sind mir
wie brüder
ja wir sind uns
ähnlich

 

x x x
die treuste wiederspiegelung der welt
ist nicht das antlitz
des bösen
oder des guten
oder dessen
der schon fast
alles weiß
sondern
das antlitz des dummkopfes

 

x x x
wenn wir sterben sollen
(obwohl wir früher gesagt haben
das es sich nicht lohnt zu leben)
wird die welt bunt
und bekommt scharfe konturen
wie der sommer im august
und alle momente
die einst waren
und die die noch werden könnten
haben plötzlich wert und bedeutung

 

x x x
es lohnt sich noch gedichte zu schreiben
vom großen geheimnis der bäume
die im herbstdunkeln am fluße wachsen
von steinen auf dem boden eines baches
von der augustluft
so rein
dass man zur nächtlichen stund’
alle sternschnuppen sehen kann
und von euch
schwester birke
schwester gänseblümchen

 

x x x
ich verliebte mich in den mond
und als er sich
von mir
wegdrehte
ist mein silbener weg
plötzlich gerissen
ich wusste nicht
dass es so weit
sein kann
zu den sternen
und zu menschen