Antologia Koła Literackiego „Anima” wydana w 2007 r. (fragmenty)

OPTYMISTYKA

Redakcja: Maria Duszka

Projekt okładki: Iwona Bobrycz

Wydawca: Miejska Biblioteka Publiczna w Sieradzu

Tomik został wydany dzięki
pomocy finansowej Urzędu Miasta Sieradza

© Copyright by Koło Literackie „Anima”, 2007

ISBN 978-83-925460-1-6

Druk i oprawa: Zakład Graficzny „GRAF”
Sieradz, ul. Reymonta 63
tel. 043 822 36 93
e-mail: zggraf@zggraf.pl

 

 

JACEK F. BRZOSTOWSKI
– ur. 17.09.1993 r. w Sieradzu. Jest uczniem Gimnazjum nr 3. Fascynuje go muzyka poważna. Sam gra na fortepianie, flecie i organach. Jest laureatem Konkursu Literacko – Plastycznego „Mój Sieradz”, Wojewódzkiego Konkursu Literackiego „Jestem, czuję, myślę”  i  Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego „Najpiękniejsze słowo Bóg”. Wkrótce ukaże się jego debiutancki zbiór wierszy p.t. „Potęga  światła”.

 

 

Papież

Janowi Pawłowi II

Na dworze śnieg,
mróz.
A ja siedzę przed ogniem
miłości Twojej
i obracam paciorki
wieczności.
Myślę –
Czy musiałeś odejść?
Tak, dość już było
udręki życia ziemskiego.
Czemu?
Spełniłeś to, co Ci powierzono,
nawróciłeś zabłąkane
dusze.
Nauczyłeś
kochać,
rozumieć,
szanować,
wybaczać…

 

Życie

Niewielu jest ludzi,
którzy szanują.
Niewielu jest ludzi,
którzy kochają.
Niewielu jest ludzi,
którzy widzą dobro w człowieku.

Daj Boże,
aby tych niewielu nauczyło nas
żyć…

 

 

WIESŁAW BYSTRY – ur. 14.05.1951r. Mieszka w Przyrownicy w powiecie łaskim. Z wykształcenia jest kinotechnikiem, z zamiłowania rolnikiem. Interesuje się historią. Pisze fraszki i wiersze liryczne.

***

Kawał to kiedyś
było komucha.
Dziś przed ołtarzem
w kadzidło dmucha.

 

Muzyk

Allegro!
Bomozaco!

 

Bizneswoman

Na bakier z mężem,
sex-nie orężem,
grzeszy rozumem
– to bizneswoman.

 

Dylemat

Żalił mi się transwestyta,
że przedwcześnie już przekwita.
Tu narodził się dylemat
całej sprawy tej brewerium.
Jaki to wizyty temat:
Andropauza? Klimakterium?

 

Adam i „jabol”

Gdyby o tym wiedział
przez Ewę kuszony,
wolałby na pewno
produkt przetworzony.

 

Komórka

Kto by pomyślał
przed pół – wiekiem.
Telefon chodzi dziś
z człowiekiem.

 

MARIA DUSZKA – ur. 28.04. w Zduńskiej Woli. Poetka, dziennikarka, bibliotekarka. Jest autorką siedmiu tomików wierszy, laureatką ogólnopolskich i międzynarodowych konkursów poetyckich. Wiersze, artykuły i recenzje publikowała m.in. w „Toposie”, „Tyglu Kultury”, „Przekroju”, „Metaforze”, „Konspekcie”, „Czasie Kultury”, „Frazie” i „Angorze”. Jej wiersze zostały przełożone na język angielski, francuski, niemiecki, serbski i rosyjski. Przekłady były publikowane w Serbii i Stanach Zjednoczonych. Należy do krakowskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Jest założycielką i opiekunką Koła Literackiego „Anima”.

 

 

***

Michał Anioł
Janis Joplin
Święta Faustyna
żyli płonąc

czy blask otaczającej ich
ziemskiej chwały
ma teraz dla nich jakieś znaczenie…?

 

***

przypadkowe spotkanie z tobą

jakby mnie Bóg
pogładził po policzku

 

 

Galeria Świat

płatki śniegu
liście drzew
–     żaden się nie powtórzy

Bóg jest perfekcyjnym artystą

 

***

budzi mnie
spokojny deszczowy blues

jesienny ranek

 

***
pamięci moich bliskich

a wydawało się
że zawsze będą trwać
na tym rumiankowym podwórku
w tym ciepłym domu
w tym bezpiecznym łóżku

po kolei zdmuchuje ich czas

 

***

powiedziałam ci przez telefon
że nudzą mnie rozmowy z tobą

(skłamałam
– milczysz od dwóch tygodni)

widzisz
jestem pojętną uczennicą
w twojej szkole
umiejętności zadawania ciosów

 

***

w czas kwitnienia wiśni
Japończycy świętują
nie pracują

nawet w centrach wielkich miast
przez kilka dni siedzą
pod kwitnącymi drzewami

nie żal im upływającego czasu

siedzą dopóki płatki wiśni nie opadną

nasyceni pięknem wracają do pracy

na moim osiedlu
bez potrzeby wycięto piękny stary sad

sąsiedzi mówią
że teraz wreszcie będzie tu porządek

nie będziemy drugą Japonią

 

***

po 22 latach
od początku naszej miłości
rozmawiamy o mężczyznach
którzy prowadzą podwójne życie
– mają żony i kochanki
(bo ich na to stać)

pytam
czy chciałbyś tak żyć
jak oni

„myślę że chciałbym
podwójną ciebie”
odpowiadasz

 

 

AGNIESZKA   JARZĘBOWSKA ‑ur. 28.02.1959 r. w Sieradzu. Absolwentka Uniwersytetu Łódzkiego. Jest nauczycielką w SP nr 10 i tłumaczem przysięgłym języka rosyjskiego. Laureatka pierwszej nagrody w konkursach „Mój Sieradz” i „Mój dom, moja rodzina, moi przyjaciele”. Wiersze publikowała w „Dzienniku Akademickim”, „Echu”, „Siódmej Prowincji” i „Wieściach Szkolnych”. Wielokrotnie nagradzana i odznaczana za pracę pedagogiczną i społeczną. Interesuje się malarstwem, muzyką, fotografią i literaturą.

 

 

 

O karierze

Nawet by zrobić karierę Dyzmy
trzeba mieć trochę charyzmy.

 

 

Karierowicz

Idzie jak taran
choć… baran.

 

Zakochani

W niebo wzięci
choć nie święci.

 

 

Na nagrodzonego

Nagrodzili za zasługi.
Korowód zawistnych ustawił się długi.

 

 

 

 

 

 

ALEKSANDRA JACHOWICZ
– ur. 19.08.1988r. w Sieradzu. Studentka romanistyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Jest laureatką Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „Radość pisania” i Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego „Moja miłość”.

 

***

Na rozstaju dróg
wybrałam przyjaciół.
Kiedy mówili „Pomóż”,
przemierzałam niezmierzone szlaki,
by na dłoni dać im serce.

Gdy mówili „Przytul”,
moje ramiona
były dla nich otwarte.

Kiedy ja krzyknęłam „Pomocy!”
powiedzieli tylko
„Ktoś coś mówił?”

 

***

Otuliłeś moje serce płaszczem złudzeń.
Kiedy go zdjęłam
zobaczyłam inny świat…
Nic nie jest takie piękne
jak mówiłeś!

Nawet morze twojej miłości
okazało się być
jedną łzą.

 

***

może powinnam zmienić zamki

przecież wciąż masz klucz
do mojego serca

 

***

nastąpił stary
znany mi
początek…

historia
lubi się powtarzać

 

 

KATARZYNA JEZNACH
– ur. 21.06.1986r. w Sieradzu. Studentka Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Interesuje się poezją śpiewaną.

 

***

muszę się spić panie wojaczek
muszę się schlać jak świnia
żeby przeczytać co mi pan napisał
panie wojaczek
przeczytać to co specjalnie dla mnie
muszę się schlać
żeby odpisać panu panie wojaczek
co mi się podoba
a co tam u mnie słychać
i co mnie boli
szkoda że pan zmarł panie wojaczek
chciałabym panu dać w mordę

Bluźnierstwo samotnej

jestem absolutnie niezależna
nie podlegam
Kościołowi Bogu i Ojczyźnie
mam tylko honor
i
nie podlegam też
męskim szowinistycznym świniom
dlatego
nie święcę należycie rodzinnych niedziel
nie odprowadzam dzieci do przedszkola

charakterystyczną dla wyzwolonych kobiet
siłą przebicia i determinacją
niedostępna
będę ci imponować

a wolałabym

chować dzieci
prać skarpety
zmywać gary

przy tobie wolałabym

 

 

***

ci wszyscy mężczyźni
mogłabym ich schować
w pudełku po zapałkach

zapalam papierosa
wyrzucam zapałkę
zabawa dopiero się zaczyna

potem dławię się tym dymem
potem mi serce w gardle staje
potem sobie mówię
dobrze zapalić papierosa

potrzebuję jeszcze jednego

 

 

***

nie mam psa
wychodzę na spacer
z moim mózgiem

nerwowo biega
od drzewa do drzewa
od
jednego światła latarni
do
drugiego światła latarni
czasem zaczepia przechodniów

przeczuwa
że straci to wszystko

wracamy do domu
pod drzwiami skamle

jeszcze więcej wolności

***

za twoimi błędami podążam
twojego słucham milczenia
kiedy mnie cztery ściany
wciskają
do butelki
tobie chcę mówić
za tobą spadać w dół

 

 

***

bo jest w nas noc
milczenie głębokie
pornografia
naszych twarzy
w żadne uczucia nieprzyodzianych
bo jest w nas noc
mężczyzna we mnie słaby
silna w tobie kobieta
między nami
próżnia pęcznieje do nieskończoności
jest w nas wciąż noc
łzy twoje gwiazdy

Zachorować na kobiecość

chciałabym zrobić
z mojego ciała
świątynię

byś przyjął na wiarę
mnie

żebyś mi z włosów
wiersze wyplatał

twoje usta błogosławić
opuszkami palców

nie mogę

w świętość Magdaleny
nikt już nie wierzy

oddaję
jakieś ciało
w jakieś ręce

w obce ramiona opadać
nic więcej

 

 

***

mam ręce dwie
i nogi dwie
żadnego z nich pożytku
drwisz sobie
z moich posunięć
nieskoordynowanych
bo już dawno
straciłam głowę

niewątpliwie
miłość ta jest ślepa
trudno wymagać
by oczy były
skoro głowa
i wszystko
stracone

 

 

***

samobójstwo to ostatnia rzecz
jaką bym chciała w życiu zrobić

 

 

***

budzi cię w nocy
mój ból
myślę nie pamiętam mojego imienia
i to jest właśnie tęsknota
kiedy cię nienawidzę za te wszystkie kilometry
chcę żeby mnie nazwali od nowa
dobrze byłoby zapomnieć
oboje byliśmy tylko niewłaściwymi ludźmi
w niewłaściwym czasie
ale razem
dlatego chcę by mnie nazwali od nowa
niech nikt już do mnie nie mówi jak ty

 

 

***

nie kosztuje mnie to zbyt wiele
to tylko dziura w ścianie
po wystrzelonej stalówce
(czasem plamy trzeba pościerać)

to głowa moja samotna
w leżeniu na wznak
po cichu te wiersze wypuszczam
rozprute na całe gardło

 

 

MARIKA KMIEĆ – ur. 14.05.1985r.
w Sieradzu. Studentka pedagogiki. Swoje utwory publikowała w:  „Nad Wartą”, „Siódmej Prowincji”, „Echu”, „Angorze”, „Filipince”, „Akancie” i „Tyglu Kultury” Jest laureatką konkursów literackich: „Mój Sieradz” i „O laur Topoli”. W 2007 r. Wyższa Szkoła Humanistyczno-Ekonomiczna w Sieradzu wydała jej debiutancki tomik wierszy pt. „Balkon”. Interesuje się poezją, fotografią i psychologią.

 

 

Słońce z andrutów

gdy byłam mała
lubiłam jeść andruty
mówiłam
patrz to słońce
mam je teraz w sobie

moje słońce z andrutów
kruszy się już
zapada zmierzch

w ciemności plączą się
wspomnienia ludzi
i miejsc

 

 

***

czasem
kłamię wierszami

nie mam
wyrzutów sumienia

 

 

***

krzyżuję nogi
pod blatem stolika

kłamię
ze kłamać potrafię

 

 

***

kiedy minuty giną
śmiercią tragiczną
bezwiednie
rzucane za siebie

myślisz
trochę o tym
że zabijasz
czas?

 

 

***

teraz
kiedy już jestem
księżniczką
a mój książę
szepcze mi
– na zawsze
ja nie wiem
jak zaplanować
to w swoim kalendarzu

 

 

***

nie tak planowała
z uśmiechem na ustach
z pieśnią w spojrzeniu
przedrzeć się przez
tornado
w jego wzroku
z zamkniętym sercem
z kwiatem w dłoni
pokazać że świat
bez jego wzroku
ma barwę nieba

tymczasem stojąc
naprzeciw
była dla niego słupem
wyrastającym z bladej
ulicy

 

 

***

ten wiatr
przywiał mi nadzieję
zachłysnęłam się

teraz dławię

 

 

***

zbliża się zima

nagie drzewa
przyodziały białe kożuchy
tegoroczna kolekcja

Obrazek z dzieciństwa

chętnie przytulam ten obrazek

szum zboża
rumiane od słońca maki
i warkocze tej małej

lubię patrzeć
w jej oczy
roześmiane błękitem

kolorowe latawce nad łąką
szybujące chmury i ptaki
zatrzymane w biegu chwile

tyle lat nas dzieli
a łączy tylko to jedno życie

 

 

 

 

List w butelce

wszystko to się skończy
musi minąć kilka lat
przez siedem dzikich plaż
rozciągnie się cieniem historii naszej ślad

nie wysyłaj mi
listów w butelce
szkło rozkłada się szybciej
niż mój żal

 

 

Pięć minut

mamy w końcu swoje
pięć minut

w ciasnej kawiarni przy molo
i na zatłoczonym deptaku
możemy oddechem rzeźbić autografy
pozować słońcu
do fotografii ziemi
kłaniać się widzom
po drugiej stronie lustra

zuchwale śmiać się w głos
i marzyć zawsze skrycie

bo w końcu mamy
swoje pięć minut
życie

Café del Mar

siedzę przy Café del Mar

kawa stygnie
żaglówki dopływają do portu
pęka aksamit nieba

powietrze tutaj jest wolne
pachnie mandarynką
a woda rozbija się o skały

szkoda
że cię tu nie ma

ludzie
ocierają się o siebie
a dzieci krzyczą w północ
piosenki o końcu świata

słońce tutaj
jest inne niż wszędzie
ma kształt serca

bezwładnie opada w dół

znów tonie
i nikt nie spieszy
mu na ratunek

 

 

 

 

 

 

BEATA LASZCZYK –  ur. 15.04.1970r. w Sieradzu. Jest pielęgniarką. Studiuje filologię angielską. Lubi poezję Zbigniewa Herberta i prozę Stanisława Mrożka.

 

Jan Paweł II

Zanim odszedł
uświadomił nam
że Bóg
nie jest iluzją
w obłokach
Bóg to
drugi człowiek

 

 

Ziemia

Ziemia coraz wolniej
krąży w kosmosie
coraz mniej
na niej zielonych drzew
tlenu życia
otoczona krwiobiegiem
skażonych rzek
zastygnie w bezruchu
zanim wyrwiemy się z amoku bezmyślności

 

 

ARTUR LEWANDOWSKI
– ur. 01.04.1960r. Wiersze pisze od prawie 30 lat. Dopiero niedawno zdecydował się na  ich publikację. Ukazały się m. in. w Tygodniku Nadwarciańskim „Echo”, „Siódmej Prowincji”, „Tyglu Kultury” i „Angorze”. Jego haiku przełożone na język angielski zostały opublikowane w prestiżowym internetowym wydawnictwie „Tinywords”.

 

***

nieprzespana noc –
słowik w bzach muzykuje

Jan Sebastian Ptak

 

***

po kłótni –
w całym domu słychać
tykanie zegara

 

***

zepsuty zegar
kornik tyka
w drewnianej obudowie

 

***

mój nowy wóz przed domem
sąsiad przestał się kłaniać

 

 

 

***

śniłaś mi się
przed chwilą

obudziłem się
z oczami
pełnymi łez

bądź z nim szczęśliwa

 

 

***
Stedowi

Położyłem się spać wieczorem
a obudziłem rano….
zostałeś we śnie…bezpieczny
już zmęczony
przywiązany za rękę do zegarka
odprawiłem poranny rytuał
ziewanie ubieranie jedzenie
w radio chcieli być sobą…

następne osiem godzin pomijam milczeniem
tobie praca kojarzyła się z modlitwą

po obiedzie umyłem ręce
słowa gesty uśmiechy- pieczątki
zostały za drzwiami

czasem zastanawiam się
czy mój pociąg już jedzie
czy upleciono już sznur…

ale na razie
oddycham bo
wejście do innego świata leży
w pięciu niebieskich tomach…

 

***

nim zaczniesz działać
słuchaj
Bóg mówi cicho

 

***

zamiast kazać mi umierać
zamień mnie w drzewo Panie
i postaw nad rzeką
niech w moich włosach
ptak uwije gniazdo

 

MAGDALENA MAMOS
– ur. 4.08.1988 r. w Łasku. Jest absolwentką II LO w Sieradzu. Jej hobby to fotografia, muzyka i nauka języków obcych.

 

 

***

Pamiętam, jak szliśmy razem tą aleją
pośród złoto – czerwonych drzew.
Mówiłeś mi,
że ta czerwień,
to kolor naszej miłości…
Ja wierzyłam.
Liście opadły,
nadeszła zima.

Mogłam się domyślić,
że byłam na jeden sezon…

 

***

Pewnego dnia
dla mnie słońce wzeszło…
A byłam łodygą suchą bez koloru…

 

***

Mam tak wiele.
Dostałam swoje życie i twój uśmiech.
Totalne zbawienie.

 

***

Podejdź i przytul mnie mocno.
Spróbuj kawałek mojego bezpieczeństwa.

 

 

ANNA MICHALSKA – ur. 19.08.1983r.
Jest absolwentką matematyki na Uniwersytecie Opolskim. Publikowała swoje wiersze w „Angorze”, „Tyglu Kultury”, „Siódmej Prowincji” i „Echu”. Zdobyła główną nagrodę w TJW „ O wieczne pióro twórcy” w Łodzi. Jest również laureatką regionalnego konkursu poetyckiego „Wiersze z szuflady” w Poddębicach. Interesuje się poezją śpiewaną, tańcem towarzyskim i psychologią.

 

***

nie wiesz co to
samotność

to wolność
od miłości i szczęścia
od wszelkich pytań

 

***

tylko
zieleni i ciebie

– mój minimalizm

 

 

 

***

już możesz
mówić

tylko
nie spiesz się

daj mi czas
każde słowo
wyssać ze słodkiej otoczki
moralności i wyrzutów sumienia
by przełknąć
bardziej bolesne
i bardziej prawdziwe

 

***

wyjadę

będą mnie witać
parne poranki
i chłodni mieszkańcy

będę czytać niemodne książki
i słuchać śpiewnych modlitw
pokochają mnie pasterze
i znienawidzą przydrożni kramarze

nie mów że nie warto
gdyby nie tak zwane życie
pojechałbyś ze mną

ja sadziłabym czerwone pomidory
ty wyrywałbyś garściami
niechęć sąsiadów

może
kradlibyśmy jabłka
albo konie

a może milczelibyśmy
kto dłużej wytrzyma

a tak bezradność
i nadzieję
mam na wyłączność

i wrócę
gdy zatęsknię za twoją
obojętnością

 

***

ponoć
po latach
już nie walczymy
o Polskę Boga
nieprzeczytane książki
cieszymy się
z braku bólu w krzyżu

ponoć
nie tęsknimy tak
do miłości
wiemy
że zawsze wierny
jest pies

po latach
już nie umiera się
z byle powodu

tak słyszałam

 

***

patrz

jak wtedy gdy mówiłeś
„czytajmy z naszych oczu, tam jest wszystko”
i rzeczywistość malała do kawałka
podłogi na którym siedziałam

teraz
stoję przed tobą
– świat jest wszystkim
prócz fragmentu przestrzeni
ze mną w środku

przecież nawet jeśli
stałam się niewidoczna
jest jeszcze ta zielona sukienka
którą zdejmowałeś w 17 sekund
(choć ma dwa złośliwe guziczki)

patrz

jak wtedy gdy pytałeś
wiesz – bałam się tych słów

dziś
mówię – tak
i moja sukienka
czeka

spójrz
na mnie

 

 

 

 

ALICJA PERTKIEWICZ
– ur.15.06.1986r. w Sieradzu.

 

 

Łęgi

włóczyłam się
wiejskością mojego miasteczka

nie jestem prawdziwą poetką
nigdy nie mam przy sobie
kartki i pióra

nie ma miejsc
gdzie można by
cierpieć samotność samemu

 

***

powieki zostały stworzone
by móc zamknąć oczy
na brzydotę świata

ręce
by osłonić głowę
przed uszkodzeniami

każda część ciała
ma swoją funkcję

tylko po co na świecie
cały człowiek

 

***

nażryj się do syta
szczęściem
fałszywą obietnicą
na zawsze
kiedy jeszcze ufasz…
by starczyło do końca
– – – – – – – – – – – – – –
nikt już nie przyjdzie
nikogo nie wpuszczę

 

 

***

choć nigdy nie dałeś mi powodu
bo za każdym razem
nie wiedziałeś co robić

tylko przy tobie czuję się bezpieczna

nie mogę powiedzieć,
że nic mi się nie stanie
ale jakoś naiwnie wierzę
w czarodziejską moc twoich chudych ramion
obronisz mnie przed najgorszym

nigdy nie byłam samodzielną istotą
zawsze czekałam aż Wielki Mechanik
uzna iż jestem niezbędną częścią ciebie
podniesie mnie spod stołu
i przykręci do twojej duszy

 

 

 

ANNA SOBCZAK – ur. 06.01.1986r. Mieszka w Chojnem. Jest studentką trzeciego roku filologii słowiańskiej na Uniwersytecie Łódzkim. Interesuje się historią i kulturą Bałkanów. Jej wiersze były drukowane w „Tyglu Kultury” i „Angorze”.

 

Chwila zimą

zajaśniało, zapachniało jaśminem
chociaż nie tak śnieg
pachnieć powinien

i ostrzegało mroźne powietrze
ale nie chciały go słuchać
dłonie łakome boleśnie

nadleciały drżące słowa
opadając z ust na usta
strząsnęła je
przytomna głowa
pozostała przestrzeń pusta

jeszcze rozbrzmiewa nami powietrze
jeszcze wzrok nasz czują na sobie ściany

 

***

rano widziałam jak z twoich oczu
posypały się kwiaty

cały dzień pachnie jaśminem

trzymam w dłoniach
dźwięk twojego głosu

chowam obraz kolejnej godziny

upiłam się smakiem
twojego uśmiechu

 

***

w dusznym
betonowym mieście
głowa mi rośnie
pęcznieje nabrzmiewa
asfaltowym gestem

i ruch ręką
ciężki niczym
głaz

 

 

Kamień

rosnę pomnikiem
lub strzelistą katedrą
krzyczę
ale krzyk mój zamknięty
w granicach mojego kształtu

nie poniesie mnie wiatr
raczej
ludzka wola wyrzeźbi
– nie czując wzburzenia
mojego nieruchomego bytu

bez twarzy

jestem uwięziony w sobie
mojego wnętrza jednak
nie ma

ja dla was
to martwe milczenie

 

Możesz również polubić

Dodaj komentarz