NA ŁAMACH NUMERU 7-8/2024 MIESIĘCZNIKA „KALEJDOSKOP” UKAZAŁA SIĘ KOLEJNA RECENZJA MOJEGO TOMIKU „HANAMI”. SERDECZNIE DZIĘKUJĘ AGNIESZCE KOSTUCH ZA WNIKLIWE OMÓWIENIE MOICH WIERSZY.
Ostatni tom poezji Marii Duszki Hanami (2023) to kontynuacja poetyki, jaką autorka uprawia od lat. Są to wiersze bardzo wyważone, wręcz stoickie. Dlatego wybrany przez autorkę tytuł najnowszego zbioru wcale mnie nie zdziwił. Oddaje w pełni to, czym dla Duszki jest poezja i czym może się stać również dla jej czytelników. Samo określenie „hanami” odnosi się do starego japońskiego obrzędu oglądania kwitnących drzew wiśni w marcu lub kwietniu, opadania ich płatków. Zwyczaj ten jest praktykowany w Japonii do dzisiaj. To swoista lekcja o pięknie świata, ale i jego przemijalności. Z takim też przesłaniem spotykamy się w tomie Duszki.
„czasem / nie mogę oddychać / z zachwytu nad urodą świata // a czasem / ze strachu / przed jego okrucieństwem”
Ten zachwyt miesza się ze strachem przez cały tom. Odnoszą się one zarówno do bardzo osobistych przeżyć podmiotu lirycznego (który jest alter ego poetki), jak miłość, wiara, jak i do spraw globalnych, jak wojny.
„ludzkość / od czasu do czasu / wydaje z siebie / potwora / który ją pożera”
Co istotne, Duszka jednak nie zwala odpowiedzialności za całe zło świata tylko na tych pojedynczych „potworów”. Jak wiemy, Hitler, a teraz Putin, nie uczyniliby piekła całym narodom sami. Nie mówiąc o odpowiedzialności ludzkości za kryzys klimatyczny. Duszka nie wprost, ale jednak o tym pisze tak: „świecie zwariowany // zabawko nasza / którą psujemy / i naprawiamy”.
Pokazuje też absurd wojen w prostych wersach wiersza Po obejrzeniu reportażu na Ukrainie:
„słońce spokojnie świeci / drzewa w młodej zieleni // strzelają do siebie dzieci / dzieci matki Ziemi”.
Dla jednych prostota jej wierszy będzie ich niedostatkiem, dla drugich – siłą. Ja lubię najbardziej ich subtelność i niespieszność, nawiązującą do tytułowego „hanami”. Podoba mi się także sposób opisywania przez Duszkę jej relacji z Bogiem.
„czasem Bóg / wypróbowuje / moją cierpliwość // a czasem ja Jego”
Jak dobrze znamy te pytania, przeradzające się w pretensje: dlaczego Bóg nie reaguje na zło? Szczególnie w czasie wojny wybrzmiewa ono mocno i z wielu ust. Duszka po raz kolejny nie wprost, ale wydaje się, że próbuje dać nam możliwą odpowiedź (przynajmniej jedną ze składowych tej odpowiedzi). Nasuwają się skojarzenia z biblijną opowieścią o Hiobie. A kolejny wiersz, będący swoistą modlitwą, pięknie oddaje naturę Boga: „Boże nieuchwytny / z naszych modlitw i pragnień / utkany // czasem w miłości / a czasem w samotności Cię spotykamy”.
W przeciwieństwie do córki autorki, której słowa są zacytowane w drugiej części książki, zawierającej krótkiej anegdoty, zapiski ze spotkań i zasłyszanych rozmów, nie uważam, żeby Duszka była „roznegliżowaną poetką”. Tak, jak wspomniałam, ujmuje mnie jej subtelność, którą przekłada na wiersze. Zrobię w tym miejscu małą dygresję. Kiedy po raz pierwszy przeczytałam zapiski z dziennika prowadzonego online przez Tomasza Jastruna byłam lekko zszokowana jego otwartością, dzieleniem się szczegółami z życia prywatnego, w tym rodzinnego. W swojej szczerości zapytałam ich autora, czy nie uważa, że są zbyt ekshibicjonistyczne. Bardzo się zdziwił tym pytaniem i odpowiedział, że nie, dodając – „granica intymności u każdego przebiega w innym miejscu”. Pewnie analogicznie jest w przypadku odbioru poezji Duszki przeze mnie i jej córkę.
Ale wracając do Hanami. Ważną częścią tego zbioru są wiersze o miłości. One również nasuwają skojarzenia z obrzędem oglądania opadających płatków wiśni. Miłość jest pokazana jako cud, dowód istnienia Boga, współuczestnictwo w kontemplacji piękna świata, a z drugiej strony, uwypuklona zostają jej przemijalność i kruchość.
„mijają lata / domy / mężczyźni / mojego życia // nie mija / trwa we mnie / mglisty grudniowy wieczór / błotnista wiejska droga / twój pocałunek / – dowód na istnienie Boga”
Coraz rzadziej poeci podnoszą miłość do poziomu sacrum. Duszka, mimo rozczarowań, które są nieodłączną częścią życia, nie traci wiary ani w nią, ani w Boga. W brutalnym świecie wojen, pędzącej technologii, zdobywa się na dystans i spokój. I w tej jej stoickiej, niezachwianej postawie widzę największą wartość jej wierszy, przy których możemy po prostu odetchnąć. Całkiem podobnie jak Japończycy w swoich wiśniowych ogrodach.
„w czas kwitnienia wiśni / Japończycy / nie pracują / świętują // nawet w centrach wielkich miast / siedzą przez kilka dni / pod kwitnącymi drzewami // nie żal im upływającego czasu / siedzą dopóki płatki wiśni / nie opadną // nasyceni pięknem / wracają do pracy // na moim osiedlu / bez potrzeby wycięto / stary sad // sąsiedzi mówią / że teraz wreszcie / będzie tu porządek […]”
Na marginesie, zadajcie sobie pytanie, jak ten obraz się ma do stereotypu zabieganego Japończyka-pracoholika? Nijak, prawda?
Ponieważ, jako się rzekło, poetce wycięto sad na osiedlu, ucieka na wieś, do miejsc, gdzie spędziła dzieciństwo.
„idę znów ulicami tego miasteczka / cofam się w czasie // warstwa po warstwie / opadają ze mnie szczęścia i nieszczęścia / mojego życia // jestem znów tą małą dziewczynką / wędrującą z babcią po ciepły chleb / do piekarni w rynku”
Metafora o „opadaniu szczęść i nieszczęść” nasuwa skojarzenie z opadaniem płatków wiśni. Podmiot liryczny przyrównuje się do drzewa, które wraca do swoich korzeni. Z nich czerpie siłę.
„już czas / jechać na małyński trakt // zagubić się w wysokich trawach / spotkać się z wiatrem i niebem // odnaleźć siebie” (Lato)
Ci, co kochają swoje małe ojczyzny, z których wyjechali lata temu, doskonale rozumieją, jak cenne są takie powroty. Patriotyzm Duszki nie jest tym topornym, hasłowym, wykrzykiwanym na wiecach i marszach narodowców, ale bardzo subtelnym. To świadomość własnych korzeni i ich wartości. I co istotne, nie jest wykluczającym, budującym mury, ale otwartym na dialog i pojednanie nawet z potomkami tych, którzy w przeszłości najechali na tę ojczyznę i dopuścili się zbrodni na jej mieszkańcach.
„pierwszego września w Szlezwiku / czytam niemieckim poetom / wiersz o moim dziadku / który zginął w Gross-Rosen // próbujemy uleczyć naszą przeszłość // podajemy sobie z ust do ust / opłatek wiersza […]”
Poetka tą piękną metaforą „opłatka wiersza” pokazuje nam sens i moc poezji. W tym przypadku stała się ona mostem między potomkinią ofiary a potomkami oprawców. Tekstów o poezji, poetach jest w tym tomie kilka, a chciałoby się, żeby było ich jeszcze więcej. Wśród nich szczególnie piękny jest ten: „wiersze przychodzą do mnie / kiedy chcą // czasem budzą mnie / a czasem kołyszą do snu”.
I to jest kwintesencja poetyki Marii Duszki – jest zarówno dramatyczna, jak i kojąca. Poetka pokazuje nam ciemność i światło tego świata w taki sposób, żeby szala nie przechyliła się na stronę zła. W takim oglądzie i opisywaniu rzeczywistości jest mi bardzo bliska.
Wojciech Bonowicz w swoim Dzienniku pocieszenia cytuje wiersz Rona Padgetta: „Najpierw uspokój się. / Potem – spróbuj pozostać w tym stanie / przez resztę życia”. Wiersze z tomu Hanami to wiersze kogoś, kto taki stan osiągnął. Pokontemplujcie świat oczami Duszki.
Agnieszka Kostuch
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.