AGNIESZKA KOSTUCH RECENZUJE MÓJ TOMIK „HANAMI”

NA ŁAMACH NUMERU 7-8/2024 MIESIĘCZNIKA „KALEJDOSKOP” UKAZAŁA SIĘ KOLEJNA RECENZJA MOJEGO TOMIKU „HANAMI”. SERDECZNIE DZIĘKUJĘ AGNIESZCE KOSTUCH ZA WNIKLIWE OMÓWIENIE MOICH WIERSZY.

https://www.e-kalejdoskop.pl/wiadomosci-a230/kalejdoskop-0708/2024-r13246
KONTEMPLACJA ŚWIATA

Ostatni tom poezji Marii Duszki Hanami (2023) to kontynuacja poetyki, jaką autorka uprawia od lat. Są to wiersze bardzo wyważone, wręcz stoickie. Dlatego wybrany przez autorkę tytuł najnowszego zbioru wcale mnie nie zdziwił. Oddaje w pełni to, czym dla Duszki jest poezja i czym może się stać również dla jej czytelników. Samo określenie „hanami” odnosi się do starego japońskiego obrzędu oglądania kwitnących drzew wiśni w marcu lub kwietniu, opadania ich płatków. Zwyczaj ten jest praktykowany w Japonii do dzisiaj. To swoista lekcja o pięknie świata, ale i jego przemijalności. Z takim też przesłaniem spotykamy się w tomie Duszki.

„czasem / nie mogę oddychać / z zachwytu nad urodą świata // a czasem / ze strachu / przed jego okrucieństwem”

Ten zachwyt miesza się ze strachem przez cały tom. Odnoszą się one zarówno do bardzo osobistych przeżyć podmiotu lirycznego (który jest alter ego poetki), jak miłość, wiara, jak i do spraw globalnych, jak wojny.

„ludzkość / od czasu do czasu / wydaje z siebie / potwora / który ją pożera”

Co istotne, Duszka jednak nie zwala odpowiedzialności za całe zło świata tylko na tych pojedynczych „potworów”. Jak wiemy, Hitler, a teraz Putin, nie uczyniliby piekła całym narodom sami. Nie mówiąc o odpowiedzialności ludzkości za kryzys klimatyczny. Duszka nie wprost, ale jednak o tym pisze tak: „świecie zwariowany // zabawko nasza / którą psujemy / i naprawiamy”.

Pokazuje też absurd wojen w prostych wersach wiersza Po obejrzeniu reportażu na Ukrainie:

„słońce spokojnie świeci / drzewa w młodej zieleni // strzelają do siebie dzieci / dzieci matki Ziemi”.

Dla jednych prostota jej wierszy będzie ich niedostatkiem, dla drugich – siłą. Ja lubię najbardziej ich subtelność i niespieszność, nawiązującą do tytułowego „hanami”. Podoba mi się także sposób opisywania przez Duszkę jej relacji z Bogiem.

„czasem Bóg / wypróbowuje / moją cierpliwość // a czasem ja Jego”

Jak dobrze znamy te pytania, przeradzające się w pretensje: dlaczego Bóg nie reaguje na zło? Szczególnie w czasie wojny wybrzmiewa ono mocno i z wielu ust. Duszka po raz kolejny nie wprost, ale wydaje się, że próbuje dać nam możliwą odpowiedź (przynajmniej jedną ze składowych tej odpowiedzi). Nasuwają się skojarzenia z biblijną opowieścią o Hiobie. A kolejny wiersz, będący swoistą modlitwą, pięknie oddaje naturę Boga: „Boże nieuchwytny / z naszych modlitw i pragnień / utkany // czasem w miłości / a czasem w samotności Cię spotykamy”.

W przeciwieństwie do córki autorki, której słowa są zacytowane w drugiej części książki, zawierającej krótkiej anegdoty, zapiski ze spotkań i zasłyszanych rozmów, nie uważam, żeby Duszka była „roznegliżowaną poetką”. Tak, jak wspomniałam, ujmuje mnie jej subtelność, którą przekłada na wiersze. Zrobię w tym miejscu małą dygresję. Kiedy po raz pierwszy przeczytałam zapiski z dziennika prowadzonego online przez Tomasza Jastruna byłam lekko zszokowana jego otwartością, dzieleniem się szczegółami z życia prywatnego, w tym rodzinnego. W swojej szczerości zapytałam ich autora, czy nie uważa, że są zbyt ekshibicjonistyczne. Bardzo się zdziwił tym pytaniem i odpowiedział, że nie, dodając – „granica intymności u każdego przebiega w innym miejscu”. Pewnie analogicznie jest w przypadku odbioru poezji Duszki przeze mnie i jej córkę.

Ale wracając do Hanami. Ważną częścią tego zbioru są wiersze o miłości. One również nasuwają skojarzenia z obrzędem oglądania opadających płatków wiśni. Miłość jest pokazana jako cud, dowód istnienia Boga, współuczestnictwo w kontemplacji piękna świata, a z drugiej strony, uwypuklona zostają jej przemijalność i kruchość.

„mijają lata / domy / mężczyźni / mojego życia // nie mija / trwa we mnie / mglisty grudniowy wieczór / błotnista wiejska droga / twój pocałunek / – dowód na istnienie Boga”

Coraz rzadziej poeci podnoszą miłość do poziomu sacrum. Duszka, mimo rozczarowań, które są nieodłączną częścią życia, nie traci wiary ani w nią, ani w Boga. W brutalnym świecie wojen, pędzącej technologii, zdobywa się na dystans i spokój. I w tej jej stoickiej, niezachwianej postawie widzę największą wartość jej wierszy, przy których możemy po prostu odetchnąć. Całkiem podobnie jak Japończycy w swoich wiśniowych ogrodach.

„w czas kwitnienia wiśni / Japończycy / nie pracują / świętują // nawet w centrach wielkich miast / siedzą przez kilka dni / pod kwitnącymi drzewami // nie żal im upływającego czasu / siedzą dopóki płatki wiśni / nie opadną // nasyceni pięknem / wracają do pracy // na moim osiedlu / bez potrzeby wycięto / stary sad // sąsiedzi mówią / że teraz wreszcie / będzie tu porządek […]”

Na marginesie, zadajcie sobie pytanie, jak ten obraz się ma do stereotypu zabieganego Japończyka-pracoholika? Nijak, prawda?

Ponieważ, jako się rzekło, poetce wycięto sad na osiedlu, ucieka na wieś, do miejsc, gdzie spędziła dzieciństwo.

„idę znów ulicami tego miasteczka / cofam się w czasie // warstwa po warstwie / opadają ze mnie szczęścia i nieszczęścia / mojego życia // jestem znów tą małą dziewczynką / wędrującą z babcią po ciepły chleb / do piekarni w rynku”

Metafora o „opadaniu szczęść i nieszczęść” nasuwa skojarzenie z opadaniem płatków wiśni. Podmiot liryczny przyrównuje się do drzewa, które wraca do swoich korzeni. Z nich czerpie siłę.

„już czas / jechać na małyński trakt // zagubić się w wysokich trawach / spotkać się z wiatrem i niebem // odnaleźć siebie” (Lato)

Ci, co kochają swoje małe ojczyzny, z których wyjechali lata temu, doskonale rozumieją, jak cenne są takie powroty. Patriotyzm Duszki nie jest tym topornym, hasłowym, wykrzykiwanym na wiecach i marszach narodowców, ale bardzo subtelnym. To świadomość własnych korzeni i ich wartości. I co istotne, nie jest wykluczającym, budującym mury, ale otwartym na dialog i pojednanie nawet z potomkami tych, którzy w przeszłości najechali na tę ojczyznę i dopuścili się zbrodni na jej mieszkańcach.

„pierwszego września w Szlezwiku / czytam niemieckim poetom / wiersz o moim dziadku / który zginął w Gross-Rosen // próbujemy uleczyć naszą przeszłość // podajemy sobie z ust do ust / opłatek wiersza […]”

Poetka tą piękną metaforą „opłatka wiersza” pokazuje nam sens i moc poezji. W tym przypadku stała się ona mostem między potomkinią ofiary a potomkami oprawców. Tekstów o poezji, poetach jest w tym tomie kilka, a chciałoby się, żeby było ich jeszcze więcej. Wśród nich szczególnie piękny jest ten: „wiersze przychodzą do mnie / kiedy chcą // czasem budzą mnie / a czasem kołyszą do snu”.

I to jest kwintesencja poetyki Marii Duszki – jest zarówno dramatyczna, jak i kojąca. Poetka pokazuje nam ciemność i światło tego świata w taki sposób, żeby szala nie przechyliła się na stronę zła. W takim oglądzie i opisywaniu rzeczywistości jest mi bardzo bliska.

Wojciech Bonowicz w swoim Dzienniku pocieszenia cytuje wiersz Rona Padgetta: „Najpierw uspokój się. / Potem – spróbuj pozostać w tym stanie / przez resztę życia”. Wiersze z tomu Hanami to wiersze kogoś, kto taki stan osiągnął. Pokontemplujcie świat oczami Duszki.

Agnieszka Kostuch

„ŚWIAT JEST MAŁY(Ń)”

   Tak zatytułowane było moje spotkanie autorskie z uczniami klas 7 – 8 Zespołu Szkół w Zadzimiu i Szkoły Podstawowej w Zygrach. Zaprezentowałam im wiersze, anegdoty i pokaz slajdów z moich podróży literackich do Niemiec, Austrii i na Litwę.

Maria Duszka na spotkaniu autorskim w Zadzimiu

Foto z archiwum Zespołu Szkół w Zadzimiu
   Dziękuję serdecznie pani dyrektor Gminnej Biblioteki Publicznej Agnieszce Kiejnich i pani dyrektor Zespołu Szkół w Zadzimiu Izabelli Świt za zorganizowanie tego spotkania i sympatyczną, pełną wspominień  rozmowę po jego zakończeniu. A także za pięknie wydany album poświęcony głównie zabytkowemu parkowi w Zadzimiu. Znalazłam w nim także zdjęcia z bliskiego mojemu sercu Małynia.   

„Ciepło płynące ze wspaniałej poezji”

Pani Elżbieta Stradczuk z Białej Podlaskiej tak skomentowała mój wiersz z tomiku „Freienwill” zamieszczony przez Monikę Magdę Krajewską na stronie „Poezja na każdy dzień”: Znów ciepło płynące ze wspaniałej poezji, pozwolę sobie użyć słowa- fenomenalnej poezji i to wcale nie będzie powiedziane za dużo.

https://www.facebook.com/poezja.leczy.rany/photos/a.369779136733647/1344883209223230/

Monika Magda Krajewska pięknie zrecenzowała mój tomik

https://tomikovopoetycko.blogspot.com/2020/02/maria-duszka-wolnosc-chmur.html?fbclid=IwAR1fLdEchmbGk-SK-r1tXLfyDEuMni8hlS7iVb8mwpFoPkxKeQ7KrfYUAaA

Maria Duszka WOLNOŚĆ CHMUR

Maria Duszka „Wolność chmur” (wyd. Prof-Art Sieradz 2016) 

Dokładnie trzy lata temu otrzymałam od Marii Duszki – znakomitej poetki z Sieradza – tomik zatytułowany „Wolność chmur”. Tomik jest dwujęzyczny, przełożony na język litewski. Większość zawartych w nim utworów to miniatury poetyckie, ale są też wiersze dłuższe. W drugiej jego części znajdują się wybrane utwory z wcześniejszego tomiku zatytułowanego „Freienwill”, tytuły oznaczają lata od 1960 do 2008. Z twórczością Autorki zetknęłam się po raz pierwszy w internecie, gdzie napotkałam Jej poetycką miniaturę, która jak się później zorientowałam jest niejako Jej „sztandarowym” utworem, dziś jednym z moich ulubionych:

***
powiesiłam w mojej szafie
twoją marynarkę

wszystkie moje ubrania

chcą być blisko niej

Minimum słów, a ileż tutaj emocji, treści!
Jakże niesamowite ujęcie miłości, potrzeby czułości, bliskości.
W taki sposób jest w zasadzie skonstruowana większość wierszy Poetki w tym tomiku. Niezwykle celne, wchodzące niemalże pod skórę.
Maria Duszka jest dla mnie jednym z niedoścignionych wzorów pisania o miłości, stracie, przyrodzie, o poezji i otaczającej rzeczywistości. Znajduję tu obrazki słodko-gorzkie, czyli dokładnie takie jakie jest życie. Bardzo dużo nawiązań do przeszłości, domu rodzinnego, ukochanego Małynia, wywołuje we mnie wielką tęsknotę za sielskimi pobytami w domu dziadków na wsi.

„(…) po drugiej stronie podwórka
drewniana stodoła
z deskami aksamitnymi
od słońca deszczu i wiatru

za nią jest łąka rzeka i droga

za nią jest świat

jeszcze nie wiem

że gdziekolwiek będę
będę tęsknić za Małyniem (…)”

1965


dziadek wyplata mi wianki

z modraków i koniczyny
uczy mnie pieśni religijnych
i żołnierskich

ma dla mnie miłość i czas

Poetka jest oszczędna w słowach i metaforach, Jej utwory są skondensowane, co czyni ten tomik dla mnie osobiście niezwykle interesującym.
Tutaj piękno tkwi w prostocie, licznych nawiązaniach do natury, subtelności. Im więcej czytam poezji, tym mniej angażują mnie wiersze ciągnące się w nieskończoność, a bardziej odpowiadają mi krótkie formy. Pisanie miniatur poetyckich, które mają w sobie wiele treści nie jest proste, dlatego tym bardziej doceniam i podziwiam kunszt literacki Autorki.
Poezja Marii Duszki to poezja dojrzała, wynikająca zapewne z wielu życiowych doświadczeń. Bardzo mocno się z nią identyfikuję, niekiedy czuję jakby Poetka pisała wprost o mnie. To niezwykłe odnaleźć w czyjejś twórczości to, co sam/a nosisz w sobie.

***
lubię wiedzieć
na czym stoję

nawet jeżeli to jest

dno

***

kochałam kiedyś 
pochowałam w sobie tę miłość 

jestem trumną

Wolność chmur” to zbiór wierszy bardzo osobistych, intymnych, a mimo to tak uniwersalnych. Tak bardzo bliskie są te utwory, że płyną od razu z krwiobiegiem.
Szczerze mówiąc, przed spotkaniem z poezją Marii Duszki nie przepadałam za wierszami o przyrodzie. Wydawały mi się wszystkie takie same, monotonne, mało interesujące. Moje odczucia zmienił bardzo wiersz Nieziemska niebieskość:

w drodze do pracy –
mija mnie
dotyka
przenika
z nieba wzięty kolor
kwiatów
podróżnika

W wierszach zawartych w tym zbiorze odnajduję wiele zachwytów nad otaczającą przyrodą, jej zbawiennego wpływu na bohaterkę wierszy: „leżę w lesie/ brzozy błogosławią mnie gałęziami”, „drzewa/- to co pozostało nam/ z raju”, ” mam ciepłą trawę pod stopami/ i idę w kierunku słońca (…) „

Podmiot liryczny, nawet jeśli zostaje poturbowany przez życie, nie skarży się na swój los, jedynie komentuje rzeczywistość, analizuje i wyciąga wnioski.

Wiersze Marii Duszki są dla mnie jednymi z najpiękniejszych utworów współczesnej poezji. Subtelne ujęcie wielu tematów takich jak jak afirmacja życia, przemijanie jako naturalna kolej rzeczy i miłosne uniesienia, czyni ten tomik interesującym w zasadzie dla każdego miłośnika poezji.
Bardzo serdecznie polecam! ❤️

Monika Magda Krajewska 

Kolejna odpowiedź Wojciecha Majkowskiego na mój wiersz z tomiku „Freienwill”

Kolejne podziękowanie dla: Maria Duszka.

Z cyklu: Poetycki dwugłos.

Letnia kuchnia

W odpowiedzi Marii Duszce na jej wiersz „1971” z tomiku „Freienwill”.

W letniej kuchni płonie pod blachą.
Naleśniki jeden po drugim.
My, zwiedzeni wonnym zapachem,
na wyścigi, z uśmiechem błogim.

Za stodołą – droga do lasu.
Tam maliny, tam grzyby pierwsze.
Jednak przeszło już tyle czasu…
Z oddalenia wspominam wierszem.

Od dwóch dębów, które na straży,
Szydłów, Puczniew, przez Ner, za mostem
w prawo. Małyń. Tak mi się marzy.
Wiersze Tobie z kuchni przyniosłem.

Bydgoszcz, 15 lutego 2018 r.,

© Wojciech Majkowski

„SADZIM NA ZADZIM”

🙂 „Sadzim na Zadzim” to popularne od lat w regionie poddębickim powiedzonko. Niedawno stało się hasłem reklamującym gminę Zadzim. Gminę z której pochodzę, w której leży moja wieś Małyń. Jak się niedawno okazało, w XVIII wieku w Zadzimiu mieszkali moi przodkowie.

Dzisiaj byłam na poranku autorskim w tamtejszym Zespole Szkół. Spotkałam się z uczniami klas trzecich gimnazjum. Zaprezentowałam im swoje wiersze, a oni przeczytali mi swoje – piszą je z inspiracji i pod kierunkiem polonistki, pani Doroty Jaszczak – Kasprzak. Spotkanie pięknie uzupełnił koncert zespołu wokalno – instrumentalnego „Gaudio” – jego opiekunką jest od lat pani Izabela Pietrasik, obecnie dyrektorka zadzimskiej szkoły.

A potem w Urzędzie Gminy bardzo miła rozmowa z panią Ireną Wawrzecką, która pełni funkcję zastępcy wójta. Zostałam obdarowana folderem poświęconym Krystynie Wituskiej i zakładkami do książek – jest na nich między innymi fotografia małyńskiego kościoła. Otrzymałam też na pamiątkę kubek. Oczywiście z hasłem reklamowym. 🙂

dscn2113

dscn2094

 

dscn2085

 

 

 

 

zakladka-do-ksiazki

Krystyna Wituska z Małynia

 

 

 

 

 

 

 

 

Nie mogłam nie odwiedzić zadzimskiego parku ze słynną aleją dereniową.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Piosenka dla Duszki

 

PIOSENKA DLA MNIE – O MNIE I MOIM MAŁYNIU.

DZIĘKUJĘ ZBIGNIEWOWI PAPROCKIEMU,

JEJ TWÓRCY I WYKONAWCY. 🙂

Posłuchaj:

Piosenka dla Duszki – słowa, muzyka i wykonanie Zbigniew Paprocki

PIOSENKA DLA DUSZKI

 

Wyfrunęłaś z tego domu

w strofach swoich wierszy.

Czas zdmuchiwał po kolei dobrych ludzi.

Zapisałaś rok po roku jak pamiętnik wersy:

radość w korze białych brzóz,

szczęście w płatkach róży – cała ty.

 

Już nie wiją tak jak dawniej gniazd jaskółki

i na stawie już nie kwitną nenufary,

każdy wiersz ma jednak ciągle świeży zapach

pól i łąk nad krętą rzeką

i kwitnących podróżników –

trakt małyński wciąż się snuje pośród myśli.

 

Żal, że nie ma już tamtej brzeziny –

mogłabyś tam zaraz pieszo iść

i przytulić się do jej chropawej kory,

i wyjawić jak ci się żyje dziś.

 

Z doświadczenia dobrze wiem, niestety,

wiersz stygmatem czasem bywa dla poety,

a tęsknoty nie utuli mijający czas,

kiedy myśli tkwią jak drzazgi w nas.

 

Stary fotel na biegunach – twoje miejsce.

W dłoniach trzymasz tomik wierszy – wspomnień skarb

Wiatr za oknem pogwizduje cicho pieśni,

pod kominkiem ogień zgasł…

Idź spać, idź spać –

może przyśni ci się dziś małyński trakt.

 

Idź spać, idź spać –

może przyśni ci się dziś małyński trakt.

 

Tekst, muzyka i wykonanie – Zbigniew Paprocki

 

 

 

M O J E   W I E R S Z E – starsze i nowsze

 

x  x  x

Rozmowa telefoniczna na dobranoc:

– Trzymaj się!

– Czego?

– Mojej miłości.

 

 

x x x

powiesiłam w mojej szafie

twoją marynarkę

 

wszystkie moje ubrania

chcą być blisko niej

 

 

x x x

 

zalogowałeś się

w mojej głowie

 

chodzą za mną

twoje łagodne słowa

 

nasze głosy

całują się

przez telefon

 

x x x

 

mam głowę w chmurach

mam wiersz w głowie

 

niekończący się wiersz o tobie

 

 

 

x  x  x

być z tobą

i być i być i być i być

 

 

 

x x x

 

pamięci moich bliskich


a wydawało się

że zawsze będą trwać

na tym rumiankowym podwórku

w tym ciepłym domu

w tym bezpiecznym łóżku

 

po kolei zdmuchuje ich czas

 

Szadek, 2006

 

 

x  x  x

Skąd się biorą poetki?

B.

 

byłam dziewczyną

z niedobrego domu

 

ale z podwórza

wychodziło się do świętej brzeziny

 

ale przez okno

podawała nam swoje kwiaty

bujna czerwona róża

 

a mama

często nuciła piosenki

 

powiedziała mi kiedyś

że chyba zwariowałaby

gdyby nie mogła śpiewać

 

wszystko obróciło się

w poezję

 

x  x x

trwamy w nowoczesnych związkach

wolnych i otwartych

z czasem tylko słabnącą nadzieją na to

że kiedyś wreszcie

zdarzy nam się

staroświecki związek

cudownie zamknięty


 

 

 

 

x  x  x

 

przytulić się

do myśli o tobie

i zasnąć

 

 

x  x  x

„nienawidzę kobiet

jestem kobieciarzem

jestem cnotliwym facetem”

przedstawiałeś  mi się dzień po dniu

 

„on jest poetą

chociaż o tym nie wie”

powiedziała o tobie

nasza wspólna znajoma

 

 

x  x  x

 

kiedy siedząc po raz pierwszy

naprzeciw mnie mówiłeś:

„jak z nią rozmowa…”

byłam pewna

że przeceniasz moje i swoje możliwości

„przyjście letniego prorokując grzmotu…”

 

poznałam całe twoje dobro

i całe twoje zło

 

rozsądnie wyrzekłam się

spotkań i telefonów

 

zniszczyłam i wyrzuciłam

wszystkie drobiazgi

które mi dałeś

 

to miasto jest

coraz bardziej pełne ciebie

 

jestem jak liść

ledwie trzymający się gałęzi

 

huragan pcha mnie w twoją stronę

 

 

x  x  x

 

miłość to było dla ciebie

„okropne słowo

które oznacza

pieprzenie i zniewolenie”

 

miłość

to było słowo

którego nie wymawiałeś

 

powiedziałeś mi tylko kiedyś:

„przychodzenie tutaj sprawia mi przyjemność

nieprzychodzenie tutaj

sprawia mi ból”

i

„niech tak będzie

dopóki tak jest”

 

wczoraj otrzymałam książki

które zostały po tobie

 

na wierzchu leżał

wybór wierszy Majakowskiego

„Kocham”

 

 

x  x  x

 

aby zmyć z siebie ciebie wykorzystuję

dłonie oczy usta

innych mężczyzn

 

wybieram się z nimi

w podróże dokądkolwiek

posyłam im listy i uśmiechy

farbuję dla nich włosy

które mi przez ciebie posiwiały

 

gdy wracasz

ośmieszam cię i obrażam

w nie wiem którym już z kolei

ostatnim pożegnalnym

liście

 

żadnego postępu w zapominaniu

 

 

GALERIA ŚWIAT

 

płatki śniegu

liście drzew

– żaden się nie powtórzy

 

Bóg jest perfekcyjnym artystą

 

 

 

x  x  x

 

fotografuję tę okolicę

tak

jak się całuje

ciało kochanego człowieka

– miejsce przy miejscu

 

 

 

x x x

 

modlitwa

– odpychanie ciemności

 

 

x  x  x

 

on jest

jasny

łagodny

i prawdziwy

jak dotyk

brzozowej gałązki

 

 

x  x  x

 

po dwudziestu dwóch latach

od początku naszej miłości

rozmawiamy o mężczyznach

którzy prowadzą podwójne życie

– mają żony i kochanki

(bo ich na to stać)

 

pytam

czy chciałbyś tak żyć

jak oni

 

„myślę

że chciałbym podwójną ciebie”

odpowiadasz

 

 

 

MIŁOŚĆ

 

nie widziałam cię wiele dni

 

stoisz teraz

naprzeciw mnie

jak morze

 

stoję przed tobą

bezbronna

 

 

x x x

 

w starym parku

listopadowy deszcz

pieścił nagie gałęzie drzew

a ja płakałam

 

otul mnie deszczu

obmyj z rozpaczy

oddziel od niego

najmniej boleśnie

 

płacz ze mną

deszczu

 

 

x x x

 

zanim się pojawiłeś

wyśniłam twoje oczy

i całe niebo

lat z tobą

 

 

x x x

 

byłam na dnie

niejeden raz

 

byłam głęboko

uratował mnie Pan

 

posłał po mnie

gdy byłam na dnie

 

 

x x x

 

po naszych latach i zimach

kłótniach

z oddawaniem i wyrzucaniem prezentów

powrotach na kolanach

północnych telefonach

 

po tych wszystkich imionach

które dla mnie wymyśliłeś

(nigdy nie nazywałeś mnie moim imieniem

„bo to byłoby zbyt intymne”)

zastanawiam się

co by było

gdyby któregoś dnia

któreś z nas

odważyło się powiedzieć

„kocham cię

nie rań mnie”

 

do końca byliśmy tchórzami

 

 

x  x  x

 

toczą się lata

okrągłe i puste

 

czekam na kilka letnich dni

dotyk twoich ust

musi mi wystarczyć

na następny rok

lub na zawsze

 

krew w moich żyłach

zmienia się w oczekiwanie

tętni we mnie

i odwraca mnie

w twoją stronę

 

nie ma nic lepszego

niż twoje ramiona

 

 

x x x

 

wiejski głupek

siedzi przy grobie matki

 

obejmując rękami kolana

i kołysząc się powtarza:

mama w ziemi

ziemia w mamie

 

 

x x x

 

zwykłe kobiety

rodzą dzieci

 

poetkom

Bóg plącze życiorysy

aby rodziły

wiersze

 

 

x x x

 

wygrywasz na mnie

Panie

te wiersze

 

wiesz dobrze

że gdyby nie bolało

tak bardzo

nie pisałabym

 

 

x x x

 

stoję przy oknie

oddaję się przestrzeni

zatrzymuję czas

 

 

x x x

 

drzewa

– to co pozostało nam

z raju

 

 

x x x

 

leżę w lesie

 

brzozy błogosławią mnie

gałęziami

 

 

x x x

 

dzień w podróży

nie otwieram książki

czytam świat

 

 

x x x

 

wielkie rzeczy uczynił mi Pan

 

dał polną

piaszczystą drogę

przy drodze brzozy

tarninę

i dzikie róże

podróżnik o oczach

jak bezchmurne niebo

serdeczną arnikę

i polne grusze

 

mogę wędrować tam

gdzie tylko niebo

pole i wiatr

 

 

KTÓRZY DAJĄ BĘDZIE IM DODANE

 

„zawsze pracuję

najlepiej jak potrafię

dlaczego więc ciągle cierpię niedostatek”

uskarżała się Bogu w modlitwie

 

następnego dnia otrzymała odpowiedź

najlepszą z możliwych:

„bądź hojna

dla siebie

i dla innych”

 

 

x x x

 

kiedy milczysz

cisza jest

jak przed końcem

mojego świata

 

kiedy mówisz

posłuszna twoim szeptom

tańczę na twojej otwartej dłoni

 

 

x x x

 

lubię wiedzieć na czym stoję

 

nawet jeżeli to jest

dno

 

 

x x x

pierwsza miłość

jak błyskawica

ukazuje otwarte niebo

 

potem długo ciemność

 

 

x x x

 

dzisiaj będę u ciebie

 

moje serce nade mną

jak skowronek

 

 

x x x

 

mówisz mi:

chcesz wszystkiego

 

a mnie wystarczy

popatrzeć w okno

na twoją stronę

i pomyśleć

że jesteś

 

 

x x x

 

przypadkowe spotkanie z tobą

 

jakby mnie Bóg

pogładził po policzku


x  x  x

Cóż jest mniejsze lub większe niż dotknięcie ręki?

Paul Eluard

 

to już rok

 

przychodziłeś zziębnięty po śniegu

pytałeś

co ty ze mną zrobiłaś?

a ty ze mną?

 

patrzyłam jak lampka nocna

prześwietla z boku twoje oczy

słuchaliśmy

„nie bój się miłości…”

 

patrzyłam jak przychodziłeś

i jak odchodziłeś

 

minął rok

lekkim i czystym jak śnieg

dotykiem dłoni

budzisz we mnie światło

 

 

x x x

 

czasem zazdroszczę

psu

którego głaszczesz

 

 

x x x

 

zanim ciebie poznałam

lubiłam już tylko

ten las brzozowy

łąkę

ciemne soczyste pasmo olszyn

i czułe powietrze

nad nimi

 

wystarczająco zaspokajały

moją potrzebę

uwielbiania czegoś

 

a ty przyszedłeś

przesłoniłeś sobą

drzewa

łąkę

 

i z równym jak one

wdziękiem

i obojętnością

przyjmujesz moją miłość

 

 

JESIEŃ

 

przy drodze podróżnik

patrzy na nas

niebiesko

 

przytulam się do twoich dłoni

– zbyt lekko mnie z nich wypuszczasz

 

odjeżdżam na mroźną samotność

jaskółki zatrzymują nas

skrzydłami kosza powietrze

 

na rżyskach

jeszcze zieleni się trawa

we mnie trawi się nadzieja

 

 

x  x  x

 

on uczy mnie chodzić

(z uśmiechem)

po ostrzu noża

niepewności

 

raz po raz rzuca

kamieniem słowa

– nigdy nie chybia

 

i tylko czasem

głaszcze mnie spojrzeniem

pełnym nieudawanej

litości

 

dziś wieczorem

jednym słowem

zabiję tę miłość

 

 

PYTANIE

Sławkowi

rozstaliśmy się bez słowa

czas przyzwyczaja –

do samotności

 

tylko kiedy tu przyjeżdżam

brzozy

jaśminy

trawy i dziewanny

pytają

co ja tutaj właściwie robię

bez ciebie

 

 

HANAMI

 

w czas kwitnienia wiśni

Japończycy nie pracują

świętują

 

nawet w centrach wielkich miast

siedzą przez kilka dni

pod kwitnącymi drzewami

nie żal im upływającego czasu

siedzą

dopóki płatki wiśni nie opadną

 

nasyceni pięknem

wracają do pracy

 

na moim osiedlu

bez potrzeby

wycięto piękny

stary sad

 

sąsiedzi mówią

że teraz wreszcie będzie tu porządek

 

nie będziemy drugą Japonią

 

 

WOLNY

 

pchał wózek z tekturą

jego wzrok był ponad

 

lump z charyzmą

 

 

x x x

Który skrzywdziłeś człowieka prostego

śmiechem nad krzywdą jego wybuchając…

Czesław Miłosz

 

w roku 1980 mówili:

„walczymy o godność człowieka pracy”

 

w roku 2004

do bezrobotnych

którzy przyszli

na spotkanie w sprawie pracy

wychodzi mały dyrektor

niedużej firmy i mówi:

„potrzebuję pięciu samców

i pięć samic…”

 

 

SUFIT

 

późną nocą

oglądam reportaż telewizyjny:

 

„jak się wyśpię

to jestem głodny

 

żebrzę

 

czasem

jak dostanę więcej

to kupię sobie wino

albo koktajl

 

najem się i znów śpię

 

jak się obudzę

to patrzę w sufit

– już mam dość tego sufitu

 

nie ma dla mnie pracy

nie potrafię kraść

 

w urzędzie pracy powiedzieli mi

że jestem

nieprzystosowany…”

 

ma około 35 lat

szczupłą okoloną zarostem twarz

i bezbronne spojrzenie

 

takie oczy mógł mieć Chrystus

 

 

 

 

x x x

 

moja mama wydała mnie

na świat


(urodziłam się

w najokrutniejszym miesiącu

urodziłam się poetką

w rodzinie rzeźnika)


moja mama jest dobra

łagodna

i prostolinijna

jak dziecko

 

nie mogę jej mieć za złe

że mnie wydała światu

 

 

CYKUTA WIEDZY

 

powiedział tuż przed śmiercią:

„to życie jest takie

że ci którzy nam je odbierają

są naszymi dobroczyńcami”

 

to co

Sokratesie

choćby tylko

z naszymi rodzicami?