MAGDALENA KRAKOWSKA ROZMAWIAŁA ZE MNĄ W AUSTRALIJSKIM RADIU 3ZZZ
ROZMAWIAŁYŚMY LATEM LATEM 2024 R.
A TERAZ ZAMIEŚCIŁAM TEN WYWIAD NA YOUTUBE. ZAPRASZAM DO POSŁUCHANIA.
ROZMAWIAŁYŚMY LATEM LATEM 2024 R.
A TERAZ ZAMIEŚCIŁAM TEN WYWIAD NA YOUTUBE. ZAPRASZAM DO POSŁUCHANIA.
NA ŁAMACH NUMERU 7-8/2024 MIESIĘCZNIKA „KALEJDOSKOP” UKAZAŁA SIĘ KOLEJNA RECENZJA MOJEGO TOMIKU „HANAMI”. SERDECZNIE DZIĘKUJĘ AGNIESZCE KOSTUCH ZA WNIKLIWE OMÓWIENIE MOICH WIERSZY.
https://www.facebook.com/poezja.leczy.rany/photos/a.369779136733647/1344883209223230/
Maria Duszka „Wolność chmur” (wyd. Prof-Art Sieradz 2016)
Dokładnie trzy lata temu otrzymałam od Marii Duszki – znakomitej poetki z Sieradza – tomik zatytułowany „Wolność chmur”. Tomik jest dwujęzyczny, przełożony na język litewski. Większość zawartych w nim utworów to miniatury poetyckie, ale są też wiersze dłuższe. W drugiej jego części znajdują się wybrane utwory z wcześniejszego tomiku zatytułowanego „Freienwill”, tytuły oznaczają lata od 1960 do 2008. Z twórczością Autorki zetknęłam się po raz pierwszy w internecie, gdzie napotkałam Jej poetycką miniaturę, która jak się później zorientowałam jest niejako Jej „sztandarowym” utworem, dziś jednym z moich ulubionych:
***
powiesiłam w mojej szafie
twoją marynarkę
wszystkie moje ubrania
chcą być blisko niej
Minimum słów, a ileż tutaj emocji, treści!
Jakże niesamowite ujęcie miłości, potrzeby czułości, bliskości.
W taki sposób jest w zasadzie skonstruowana większość wierszy Poetki w tym tomiku. Niezwykle celne, wchodzące niemalże pod skórę.
Maria Duszka jest dla mnie jednym z niedoścignionych wzorów pisania o miłości, stracie, przyrodzie, o poezji i otaczającej rzeczywistości. Znajduję tu obrazki słodko-gorzkie, czyli dokładnie takie jakie jest życie. Bardzo dużo nawiązań do przeszłości, domu rodzinnego, ukochanego Małynia, wywołuje we mnie wielką tęsknotę za sielskimi pobytami w domu dziadków na wsi.
„(…) po drugiej stronie podwórka
drewniana stodoła
z deskami aksamitnymi
od słońca deszczu i wiatru
za nią jest łąka rzeka i droga
za nią jest świat
jeszcze nie wiem
że gdziekolwiek będę
będę tęsknić za Małyniem (…)”
1965
dziadek wyplata mi wianki
z modraków i koniczyny
uczy mnie pieśni religijnych
i żołnierskich
ma dla mnie miłość i czas
Poetka jest oszczędna w słowach i metaforach, Jej utwory są skondensowane, co czyni ten tomik dla mnie osobiście niezwykle interesującym.
Tutaj piękno tkwi w prostocie, licznych nawiązaniach do natury, subtelności. Im więcej czytam poezji, tym mniej angażują mnie wiersze ciągnące się w nieskończoność, a bardziej odpowiadają mi krótkie formy. Pisanie miniatur poetyckich, które mają w sobie wiele treści nie jest proste, dlatego tym bardziej doceniam i podziwiam kunszt literacki Autorki.
Poezja Marii Duszki to poezja dojrzała, wynikająca zapewne z wielu życiowych doświadczeń. Bardzo mocno się z nią identyfikuję, niekiedy czuję jakby Poetka pisała wprost o mnie. To niezwykłe odnaleźć w czyjejś twórczości to, co sam/a nosisz w sobie.
***
lubię wiedzieć
na czym stoję
nawet jeżeli to jest
dno
***
kochałam kiedyś
pochowałam w sobie tę miłość
jestem trumną
„Wolność chmur” to zbiór wierszy bardzo osobistych, intymnych, a mimo to tak uniwersalnych. Tak bardzo bliskie są te utwory, że płyną od razu z krwiobiegiem.
Szczerze mówiąc, przed spotkaniem z poezją Marii Duszki nie przepadałam za wierszami o przyrodzie. Wydawały mi się wszystkie takie same, monotonne, mało interesujące. Moje odczucia zmienił bardzo wiersz Nieziemska niebieskość:
w drodze do pracy –
mija mnie
dotyka
przenika
z nieba wzięty kolor
kwiatów
podróżnika
W wierszach zawartych w tym zbiorze odnajduję wiele zachwytów nad otaczającą przyrodą, jej zbawiennego wpływu na bohaterkę wierszy: „leżę w lesie/ brzozy błogosławią mnie gałęziami”, „drzewa/- to co pozostało nam/ z raju”, ” mam ciepłą trawę pod stopami/ i idę w kierunku słońca (…) „
Podmiot liryczny, nawet jeśli zostaje poturbowany przez życie, nie skarży się na swój los, jedynie komentuje rzeczywistość, analizuje i wyciąga wnioski.
Wiersze Marii Duszki są dla mnie jednymi z najpiękniejszych utworów współczesnej poezji. Subtelne ujęcie wielu tematów takich jak jak afirmacja życia, przemijanie jako naturalna kolej rzeczy i miłosne uniesienia, czyni ten tomik interesującym w zasadzie dla każdego miłośnika poezji.
Bardzo serdecznie polecam! ❤️
Monika Magda Krajewska
Kolejne podziękowanie dla: Maria Duszka.
Z cyklu: Poetycki dwugłos.
Letnia kuchnia
W odpowiedzi Marii Duszce na jej wiersz „1971” z tomiku „Freienwill”.
W letniej kuchni płonie pod blachą.
Naleśniki jeden po drugim.
My, zwiedzeni wonnym zapachem,
na wyścigi, z uśmiechem błogim.
Za stodołą – droga do lasu.
Tam maliny, tam grzyby pierwsze.
Jednak przeszło już tyle czasu…
Z oddalenia wspominam wierszem.
Od dwóch dębów, które na straży,
Szydłów, Puczniew, przez Ner, za mostem
w prawo. Małyń. Tak mi się marzy.
Wiersze Tobie z kuchni przyniosłem.
Bydgoszcz, 15 lutego 2018 r.,
© Wojciech Majkowski
🙂 „Sadzim na Zadzim” to popularne od lat w regionie poddębickim powiedzonko. Niedawno stało się hasłem reklamującym gminę Zadzim. Gminę z której pochodzę, w której leży moja wieś Małyń. Jak się niedawno okazało, w XVIII wieku w Zadzimiu mieszkali moi przodkowie.
Dzisiaj byłam na poranku autorskim w tamtejszym Zespole Szkół. Spotkałam się z uczniami klas trzecich gimnazjum. Zaprezentowałam im swoje wiersze, a oni przeczytali mi swoje – piszą je z inspiracji i pod kierunkiem polonistki, pani Doroty Jaszczak – Kasprzak. Spotkanie pięknie uzupełnił koncert zespołu wokalno – instrumentalnego „Gaudio” – jego opiekunką jest od lat pani Izabela Pietrasik, obecnie dyrektorka zadzimskiej szkoły.
A potem w Urzędzie Gminy bardzo miła rozmowa z panią Ireną Wawrzecką, która pełni funkcję zastępcy wójta. Zostałam obdarowana folderem poświęconym Krystynie Wituskiej i zakładkami do książek – jest na nich między innymi fotografia małyńskiego kościoła. Otrzymałam też na pamiątkę kubek. Oczywiście z hasłem reklamowym. 🙂
Nie mogłam nie odwiedzić zadzimskiego parku ze słynną aleją dereniową.
PIOSENKA DLA MNIE – O MNIE I MOIM MAŁYNIU.
DZIĘKUJĘ ZBIGNIEWOWI PAPROCKIEMU,
JEJ TWÓRCY I WYKONAWCY. 🙂
Posłuchaj:
Piosenka dla Duszki – słowa, muzyka i wykonanie Zbigniew Paprocki
PIOSENKA DLA DUSZKI
Wyfrunęłaś z tego domu
w strofach swoich wierszy.
Czas zdmuchiwał po kolei dobrych ludzi.
Zapisałaś rok po roku jak pamiętnik wersy:
radość w korze białych brzóz,
szczęście w płatkach róży – cała ty.
Już nie wiją tak jak dawniej gniazd jaskółki
i na stawie już nie kwitną nenufary,
każdy wiersz ma jednak ciągle świeży zapach
pól i łąk nad krętą rzeką
i kwitnących podróżników –
trakt małyński wciąż się snuje pośród myśli.
Żal, że nie ma już tamtej brzeziny –
mogłabyś tam zaraz pieszo iść
i przytulić się do jej chropawej kory,
i wyjawić jak ci się żyje dziś.
Z doświadczenia dobrze wiem, niestety,
wiersz stygmatem czasem bywa dla poety,
a tęsknoty nie utuli mijający czas,
kiedy myśli tkwią jak drzazgi w nas.
Stary fotel na biegunach – twoje miejsce.
W dłoniach trzymasz tomik wierszy – wspomnień skarb
Wiatr za oknem pogwizduje cicho pieśni,
pod kominkiem ogień zgasł…
Idź spać, idź spać –
może przyśni ci się dziś małyński trakt.
Idź spać, idź spać –
może przyśni ci się dziś małyński trakt.
Tekst, muzyka i wykonanie – Zbigniew Paprocki
M O J E W I E R S Z E – starsze i nowsze
x x x
Rozmowa telefoniczna na dobranoc:
– Trzymaj się!
– Czego?
– Mojej miłości.
x x x
powiesiłam w mojej szafie
twoją marynarkę
wszystkie moje ubrania
chcą być blisko niej
x x x
zalogowałeś się
w mojej głowie
chodzą za mną
twoje łagodne słowa
nasze głosy
całują się
przez telefon
x x x
mam głowę w chmurach
mam wiersz w głowie
niekończący się wiersz o tobie
x x x
być z tobą
i być i być i być i być
x x x
pamięci moich bliskich
a wydawało się
że zawsze będą trwać
na tym rumiankowym podwórku
w tym ciepłym domu
w tym bezpiecznym łóżku
po kolei zdmuchuje ich czas
Szadek, 2006
x x x
Skąd się biorą poetki?
B.
byłam dziewczyną
z niedobrego domu
ale z podwórza
wychodziło się do świętej brzeziny
ale przez okno
podawała nam swoje kwiaty
bujna czerwona róża
a mama
często nuciła piosenki
powiedziała mi kiedyś
że chyba zwariowałaby
gdyby nie mogła śpiewać
wszystko obróciło się
w poezję
x x x
trwamy w nowoczesnych związkach
wolnych i otwartych
z czasem tylko słabnącą nadzieją na to
że kiedyś wreszcie
zdarzy nam się
staroświecki związek
cudownie zamknięty
x x x
przytulić się
do myśli o tobie
i zasnąć
x x x
„nienawidzę kobiet
jestem kobieciarzem
jestem cnotliwym facetem”
przedstawiałeś mi się dzień po dniu
„on jest poetą
chociaż o tym nie wie”
powiedziała o tobie
nasza wspólna znajoma
x x x
kiedy siedząc po raz pierwszy
naprzeciw mnie mówiłeś:
„jak z nią rozmowa…”
byłam pewna
że przeceniasz moje i swoje możliwości
„przyjście letniego prorokując grzmotu…”
poznałam całe twoje dobro
i całe twoje zło
rozsądnie wyrzekłam się
spotkań i telefonów
zniszczyłam i wyrzuciłam
wszystkie drobiazgi
które mi dałeś
to miasto jest
coraz bardziej pełne ciebie
jestem jak liść
ledwie trzymający się gałęzi
huragan pcha mnie w twoją stronę
x x x
miłość to było dla ciebie
„okropne słowo
które oznacza
pieprzenie i zniewolenie”
miłość
to było słowo
którego nie wymawiałeś
powiedziałeś mi tylko kiedyś:
„przychodzenie tutaj sprawia mi przyjemność
nieprzychodzenie tutaj
sprawia mi ból”
i
„niech tak będzie
dopóki tak jest”
wczoraj otrzymałam książki
które zostały po tobie
na wierzchu leżał
wybór wierszy Majakowskiego
„Kocham”
x x x
aby zmyć z siebie ciebie wykorzystuję
dłonie oczy usta
innych mężczyzn
wybieram się z nimi
w podróże dokądkolwiek
posyłam im listy i uśmiechy
farbuję dla nich włosy
które mi przez ciebie posiwiały
gdy wracasz
ośmieszam cię i obrażam
w nie wiem którym już z kolei
ostatnim pożegnalnym
liście
żadnego postępu w zapominaniu
GALERIA ŚWIAT
płatki śniegu
liście drzew
– żaden się nie powtórzy
Bóg jest perfekcyjnym artystą
x x x
fotografuję tę okolicę
tak
jak się całuje
ciało kochanego człowieka
– miejsce przy miejscu
x x x
modlitwa
– odpychanie ciemności
x x x
on jest
jasny
łagodny
i prawdziwy
jak dotyk
brzozowej gałązki
x x x
po dwudziestu dwóch latach
od początku naszej miłości
rozmawiamy o mężczyznach
którzy prowadzą podwójne życie
– mają żony i kochanki
(bo ich na to stać)
pytam
czy chciałbyś tak żyć
jak oni
„myślę
że chciałbym podwójną ciebie”
odpowiadasz
MIŁOŚĆ
nie widziałam cię wiele dni
stoisz teraz
naprzeciw mnie
jak morze
stoję przed tobą
bezbronna
x x x
w starym parku
listopadowy deszcz
pieścił nagie gałęzie drzew
a ja płakałam
otul mnie deszczu
obmyj z rozpaczy
oddziel od niego
najmniej boleśnie
płacz ze mną
deszczu
x x x
zanim się pojawiłeś
wyśniłam twoje oczy
i całe niebo
lat z tobą
x x x
byłam na dnie
niejeden raz
byłam głęboko
uratował mnie Pan
posłał po mnie
gdy byłam na dnie
x x x
po naszych latach i zimach
kłótniach
z oddawaniem i wyrzucaniem prezentów
powrotach na kolanach
północnych telefonach
po tych wszystkich imionach
które dla mnie wymyśliłeś
(nigdy nie nazywałeś mnie moim imieniem
„bo to byłoby zbyt intymne”)
zastanawiam się
co by było
gdyby któregoś dnia
któreś z nas
odważyło się powiedzieć
„kocham cię
nie rań mnie”
do końca byliśmy tchórzami
x x x
toczą się lata
okrągłe i puste
czekam na kilka letnich dni
dotyk twoich ust
musi mi wystarczyć
na następny rok
lub na zawsze
krew w moich żyłach
zmienia się w oczekiwanie
tętni we mnie
i odwraca mnie
w twoją stronę
nie ma nic lepszego
niż twoje ramiona
x x x
wiejski głupek
siedzi przy grobie matki
obejmując rękami kolana
i kołysząc się powtarza:
mama w ziemi
ziemia w mamie
x x x
zwykłe kobiety
rodzą dzieci
poetkom
Bóg plącze życiorysy
aby rodziły
wiersze
x x x
wygrywasz na mnie
Panie
te wiersze
wiesz dobrze
że gdyby nie bolało
tak bardzo
nie pisałabym
x x x
stoję przy oknie
oddaję się przestrzeni
zatrzymuję czas
x x x
drzewa
– to co pozostało nam
z raju
x x x
leżę w lesie
brzozy błogosławią mnie
gałęziami
x x x
dzień w podróży
nie otwieram książki
czytam świat
x x x
wielkie rzeczy uczynił mi Pan
dał polną
piaszczystą drogę
przy drodze brzozy
tarninę
i dzikie róże
podróżnik o oczach
jak bezchmurne niebo
serdeczną arnikę
i polne grusze
mogę wędrować tam
gdzie tylko niebo
pole i wiatr
KTÓRZY DAJĄ BĘDZIE IM DODANE
„zawsze pracuję
najlepiej jak potrafię
dlaczego więc ciągle cierpię niedostatek”
uskarżała się Bogu w modlitwie
następnego dnia otrzymała odpowiedź
najlepszą z możliwych:
„bądź hojna
dla siebie
i dla innych”
x x x
kiedy milczysz
cisza jest
jak przed końcem
mojego świata
kiedy mówisz
posłuszna twoim szeptom
tańczę na twojej otwartej dłoni
x x x
lubię wiedzieć na czym stoję
nawet jeżeli to jest
dno
x x x
pierwsza miłość
jak błyskawica
ukazuje otwarte niebo
potem długo ciemność
x x x
dzisiaj będę u ciebie
moje serce nade mną
jak skowronek
x x x
mówisz mi:
chcesz wszystkiego
a mnie wystarczy
popatrzeć w okno
na twoją stronę
i pomyśleć
że jesteś
x x x
przypadkowe spotkanie z tobą
jakby mnie Bóg
pogładził po policzku
x x x
Cóż jest mniejsze lub większe niż dotknięcie ręki?
Paul Eluard
to już rok
przychodziłeś zziębnięty po śniegu
pytałeś
co ty ze mną zrobiłaś?
a ty ze mną?
patrzyłam jak lampka nocna
prześwietla z boku twoje oczy
słuchaliśmy
„nie bój się miłości…”
patrzyłam jak przychodziłeś
i jak odchodziłeś
minął rok
lekkim i czystym jak śnieg
dotykiem dłoni
budzisz we mnie światło
x x x
czasem zazdroszczę
psu
którego głaszczesz
x x x
zanim ciebie poznałam
lubiłam już tylko
ten las brzozowy
łąkę
ciemne soczyste pasmo olszyn
i czułe powietrze
nad nimi
wystarczająco zaspokajały
moją potrzebę
uwielbiania czegoś
a ty przyszedłeś
przesłoniłeś sobą
drzewa
łąkę
i z równym jak one
wdziękiem
i obojętnością
przyjmujesz moją miłość
JESIEŃ
przy drodze podróżnik
patrzy na nas
niebiesko
przytulam się do twoich dłoni
– zbyt lekko mnie z nich wypuszczasz
odjeżdżam na mroźną samotność
jaskółki zatrzymują nas
skrzydłami kosza powietrze
na rżyskach
jeszcze zieleni się trawa
we mnie trawi się nadzieja
x x x
on uczy mnie chodzić
(z uśmiechem)
po ostrzu noża
niepewności
raz po raz rzuca
kamieniem słowa
– nigdy nie chybia
i tylko czasem
głaszcze mnie spojrzeniem
pełnym nieudawanej
litości
dziś wieczorem
jednym słowem
zabiję tę miłość
PYTANIE
Sławkowi
rozstaliśmy się bez słowa
czas przyzwyczaja –
do samotności
tylko kiedy tu przyjeżdżam
brzozy
jaśminy
trawy i dziewanny
pytają
co ja tutaj właściwie robię
bez ciebie
HANAMI
w czas kwitnienia wiśni
Japończycy nie pracują
świętują
nawet w centrach wielkich miast
siedzą przez kilka dni
pod kwitnącymi drzewami
nie żal im upływającego czasu
siedzą
dopóki płatki wiśni nie opadną
nasyceni pięknem
wracają do pracy
na moim osiedlu
bez potrzeby
wycięto piękny
stary sad
sąsiedzi mówią
że teraz wreszcie będzie tu porządek
nie będziemy drugą Japonią
WOLNY
pchał wózek z tekturą
jego wzrok był ponad
lump z charyzmą
x x x
Który skrzywdziłeś człowieka prostego
śmiechem nad krzywdą jego wybuchając…
Czesław Miłosz
w roku 1980 mówili:
„walczymy o godność człowieka pracy”
w roku 2004
do bezrobotnych
którzy przyszli
na spotkanie w sprawie pracy
wychodzi mały dyrektor
niedużej firmy i mówi:
„potrzebuję pięciu samców
i pięć samic…”
SUFIT
późną nocą
oglądam reportaż telewizyjny:
„jak się wyśpię
to jestem głodny
żebrzę
czasem
jak dostanę więcej
to kupię sobie wino
albo koktajl
najem się i znów śpię
jak się obudzę
to patrzę w sufit
– już mam dość tego sufitu
nie ma dla mnie pracy
nie potrafię kraść
w urzędzie pracy powiedzieli mi
że jestem
nieprzystosowany…”
ma około 35 lat
szczupłą okoloną zarostem twarz
i bezbronne spojrzenie
takie oczy mógł mieć Chrystus
x x x
moja mama wydała mnie
na świat
(urodziłam się
w najokrutniejszym miesiącu
urodziłam się poetką
w rodzinie rzeźnika)
moja mama jest dobra
łagodna
i prostolinijna
jak dziecko
nie mogę jej mieć za złe
że mnie wydała światu
CYKUTA WIEDZY
powiedział tuż przed śmiercią:
„to życie jest takie
że ci którzy nam je odbierają
są naszymi dobroczyńcami”
to co
Sokratesie
choćby tylko
z naszymi rodzicami?
Piosenka Zbyszka Paprockiego dla mnie, o mnie i bliskich mi miejscach:
MAŁYŃSKI TRAKT – słowa, muzyka i wykonanie Zbigniew Paprocki.wav