Warning: Undefined variable $show_stats in /home/platne/serwer244310/public_html/maria.duszka.pl/wp-content/plugins/stats/stats.php on line 1384

W najnowszym numerze numeru serbskiego kwartalnika „BDENJE” ukazało się pięć moich wierszy w przekładzie Olgi Lalić – Krowickiej.

Bdenje Decembar 2011_KORICE

 

МАРИЈА ДУШКА

 

***
напуштају болницу
неки са смртном
други са животном предсудом

 

***
логовао си се у
у мојој глави
следе ме
твоје благе речи
наши гласови
љубе се
кроз телефон

 

***
у мраку
по вејавици
јато врана на затворским жицама

 

***
понекад завидим
псу
којег мазиш

 

***
заустави се
погледај кроз прозор
( у њему
скоро увек
живи
нека песма)

 

Препев: Олга Лалић-Кровицка

 

W kalendarzu na rok 2012 wydanym z okazji 10-lecia istnienia Galerii Stacji Nowa Gdynia opublikowano obrazy i wiersze artystów, którzy prezentowali swoją twórczość w tym pięknym miejscu. Wśród nich znalazło się także moje poetyckie logo, czyli „wiersz o marynarce”.

 

 

Nenufary z „Nocy i dni”

NENUFARY Z „NOCY I DNI”

Piorunów leży na granicy powiatu łaskiego i zduńskowolskiego, w odległości około 3 kilometrów od Kwiatkowic. Niewiele osób wie, że w tutejszym dworze powstawały fragmenty „Nocy i dni”. Właścicielem Piorunowa w okresie międzywojennym był Lucjan Niemyski. Jego ojciec Leon był fabrykantem i… socjalistą. Wydawał i współredagował tygodnik „Ogniwo”. Zaprzyjaźnił się wówczas ze Stanisławem Stempowskim, pisarzem, Wielkim Mistrzem polskiej loży masońskiej, późniejszym towarzyszem życia Marii Dąbrowskiej.
Po raz pierwszy pisarka przyjechała do Piorunowa 14 kwietnia 1927 r. Pod tą datą notuje w „Dzienniku”: „O pierwszej w południe wyjeżdżam z Paneńkiem (tak nazywała Stempowskiego – przyp. M.D.) i senatorem Posnerem do Piorunowa do pp. Niemyskich.” Pod koniec następnego roku Dąbrowska zapisała: „21 grudnia wyjechaliśmy ze Stachem do Piorunowa (…). Opracowałam tam czwartą redakcję pierwszych siedmiu rozdziałów mojej powieści. Ale to już chyba będzie redakcja ostateczna.” Ponownie przebywała tutaj jesienią 1933 r. „Rano o siódmej z panem Lucjanem w Woli Łoguckiej (powinno być Łobudzkiej – przyp. M.D.), gdzie młynkowano owies z łubinu. Młynkowałam sama przez pół godziny. Potem wróciliśmy do Piorunowa na śniadanie, a o dziewiątej pojechaliśmy do Szadku, gdzie ładowano owies do wagonów na dostawę dla wojska. Tym razem był z nami Maksencjusz, który pokazał mi w szadkowskim kościele bardzo ciekawe średniowieczne freski, odgrzebane świeżo spod tynku.” – zapisała 21 października. Podróżując do Szadku i z powrotem, pisarka uczyła się jeździć samochodem Niemyskiego. Choć nie obyło się po drodze bez kilku lekkich „wpadek”, wyprawa ta sprawiła jej dużą przyjemność. Dwa dni później zanotowała: „Dziś rano byłam przy drenowaniu podwórza (głównie o to drenowanie mi idzie, bo Bogumił ma drenować Serbinów) – następnie przy kopaniu marchwi pastewnej. Było zimno, ręce marzły przy robocie.”
Po raz ostatni pisarka była w Piorunowie tuż przed wybuchem wojny, w czerwcu 1939 r. W czasie okupacji Dąbrowska i Stempowski cierpieli biedę. Mieszkający wówczas w Podkowie Leśnej Niemyscy pomagali im ofiarowując żywność i węgiel. Z kolei po wojnie dawni właściciele Piorunowa znaleźli się w trudnej sytuacji i wtedy Dąbrowska wspomagała ich finansowo.
Dwór w Piorunowie do lat 70-tych zamieszkiwali pracownicy PGR-u. Potem został odrestaurowany i zorganizowano w nim ośrodek kolonijny sieradzkiej Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej. Od początku lat 9O-tych obiekt przechodził z rąk do rąk kilku kolejnych prywatnych właścicieli. (…)
Za dworem znajduje się staw, na którym każdego roku kwitną nenufary. Właściciel stawu twierdzi, że rosną tutaj od kiedy pamięta. Kto wie, może słynna scena z Toliboskim, zrywającym dla Basi nenufary, przyszła pisarce do głowy właśnie w Piorunowie…

Kalejdoskop 2002, nr 7-8 s. 29)

Wprawdzie jest to mój artykuł sprzed 9 lat, ale zamieszczam go, bo dotyczy moich stron rodzinnych. Cieszę się, że odkryłam ten temat czytając „Dzienniki ” Marii Dąbrowskiej.

 

A to kolejny, nieco dłuższy artykuł na ten sam temat, był zamieszczony chyba w piśmie „Region to my”:

MARIA DUSZKA

TAM JESZCZE KWITNĄ NENUFARY

     Każdy z nas ma jakieś centrum swojego świata, miejsce najbliższe jego sercu. Dla Marii Dąbrowskiej był nim Russów. Dla mnie  takim miejscem są okolice Piorunowa i Woli Łobudzkiej, gdzie bywała w okresie międzywojennym także Maria Dąbrowska. I gdzie powstawały m.in. fragmenty „Nocy i dni”. Każdy z czterech pobytów w moich rodzinnych stronach pisarka szczegółowo odnotowywała w swoich „Dziennikach”.         

     Piorunów leży w odległości około 20 km na zachód od Łodzi. Właścicielami tej wsi w okresie międzywojennym byli Barbara i Lucjan Niemyski. Ojciec Lucjana, Leon był fabrykantem i socjalistą. Wydawał i współredagował tygodnik „Ogniwo”. Zaprzyjaźnił się wówczas ze Stanisławem Stempowskim, pisarzem, wielkim mistrzem polskiej loży masońskiej, towarzyszem życia Marii Dąbrowskiej.
     Po raz pierwszy pisarka przyjechała do Piorunowa 14 kwietnia 1927 r. Pod tą datą notuje w „Dzienniku”: „O pierwszej w południe wyjeżdżam z Paneńkiem (tak nazywała Stempowskiego – przyp. M.D.) i senatorem Posnerem do Piorunowa do pp. Niemyskich.”

     Pod koniec następnego roku Dąbrowska zapisała: „21 grudnia wyjechaliśmy ze Stachnem do Piorunowa do Niemyskich. Podróż mieliśmy dobrą. Na wsi było przyjemnie. Cały czas swoją drogą pracowałam. Opracowałam tam czwartą redakcję pierwszych siedmiu rozdziałów mojej powieści. Ale to już chyba będzie redakcja ostateczna.” Oczywiście powieść, nad którą pisarka wówczas pracowała to „Noce i dnie”. Notatka ta jest uzupełniona fotografią wnętrza dworu w Piorunowie. Widoczni są na niej: Leon, Barbara i Lucjan Niemyscy, Maria Dąbrowska, Stanisław Stempowski i Stanisław Posner. Zwróćmy uwagę, że  bohaterom „Nocy i dni” Barbarze Niechcicowej i Lucjanowi Kociełłowi nadała pisarka imiona właścicieli Piorunowa.

     Ponownie Dąbrowska przebywała w Piorunowie jesienią 1933 r. W tomie II „Dzienników” pod datą 18 października czytamy: „Jestem od czterech dni w Piorunowie – cały czas na nogach, z panem Lucjanem jeżdżę autem, które nauczyłam się nawet trochę prowadzić. Byłam przy odstawie owsa i sama nakładałam go szuflą do wagonów na stacji towarowej w Zduńskiej Woli. Kopałam z ludźmi, a właściwie zbierałam buraki pastewne, byłam parę godzin przy orce piętrowej, przewracając skibę całkiem na wywrót, którym to sposobem Niemyski usiłuje ostatecznie zniszczyć perz. Asystowałam przy sprzedaży ryb ze stawów gospodarstwa rybnego i przy kupnie krowy”.

     Z kolei pod datą 21 października 1933 r. znajdujemy notatkę: „Rano o siódmej z panem Lucjanem w Woli Łoguckiej (powinno być Łobudzkiej – przyp. M.D.), gdzie młynkowano owies z łubinu. Młynkowałam sama przez pół godziny. Potem wróciliśmy do Piorunowa na śniadanie, a o dziewiątej pojechaliśmy do Szadku, gdzie ładowano owies do wagonów na dostawę dla wojska. Tym razem był z nami Maksencjusz, który pokazał mi w szadkowskim kościele bardzo ciekawe średniowieczne freski, odgrzebane świeżo spod tynku.”  Przy okazji pisarka uczyła się jeździć samochodem Niemyskiego: „W drodze do Szadku i z powrotem po raz drugi prowadziłam pod kierunkiem pana Lucjana auto. Zrobiłam jakie 40 km po różnych drogach i dróżkach i miałam trzy wypadki. Raz w Bąkach, wjeżdżając na podwórze zawadziłam (nieszkodliwie) o kamień, drugi raz pod Wolą Łobudzką przy  wjeździe na gładką szosę auto mi zarzuciło, trzeci raz przy skręcie z Woli na Piorunów znów zawadziłam o kamień. Poza tym nieźle, choć jeszcze nie dość sprawnie koordynuję ruchy rąk i nóg – nie umiem też ruszyć z miejsca bez szarpnięcia.”

     Dwa dni później zanotowała: „Dziś rano byłam przy drenowaniu podwórza (głównie o to drenowanie mi idzie, bo Bogumił ma drenować Serbinów) – następnie przy kopaniu marchwi pastewnej. Było zimno, ręce marzły przy robocie.”
     Po raz ostatni Dąbrowska odwiedziła Piorunów w 1939 r. 16 czerwca pisarka notuje: „Rano zimno i szaro, potem robi się upał i piękna pogoda. Nad wieczorem nadciąga burza z niezwykłymi piorunami w chmurach. Wypełłam pół zagona cebuli. Kraśnik namalował pięknie chatę w Przyrownicy. Stanisław skończył swoją pracę uporządkowania resztek dokumentów byłej masonerii.”

     A potem nadeszła wojna. W czasie okupacji Dąbrowska i Stempowski cierpieli biedę. Mieszkający wówczas w Podkowie Leśnej Niemyscy pomagali im ofiarowując żywność i węgiel. Z kolei po wojnie dawni właściciele Piorunowa znaleźli się w trudnej sytuacji i wtedy Dąbrowska wspomagała ich finansowo.

     W okresie komunizmu w piorunowskim dworze zamieszkiwali pracownicy PGR-u. Obecnie ten pięknie położony w zabytkowym parku obiekt jest wyremontowany, mieści się w nim hotel i restauracja. Organizowane są w tutaj konferencje i uroczystości rodzinne. Za dworem znajduje się staw, na którym każdego roku kwitną nenufary. Właściciel stawu twierdzi, że rosną tutaj od kiedy pamięta. Kto wie, może słynna scena z Toliboskim zrywającym dla Basi nenufary, przyszła pisarce do głowy właśnie w Piorunowie…

Złoty Potok fot. Maria Duszka
Złoty Potok, fot. Maria Duszka
Nad Wartą w Sieradzu
W Małyniu

Kościół w Małyniu

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Łódzka cerkiew

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Graz – widok ze Schlossbergu
Graz (Austria)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Szczawnica bałamutnica 🙂

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Gdzieś nad Morzem Północnym

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Poranna tęcza we Freienwill

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ribe (Dania)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

katedra w Ribe

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Schleswig – osada wikingów

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Schleswig – katedra

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„… i spokojnie kwitły róże w Szlezwiku”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ratusz w Hamburgu

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kościół w Kłocku koło Sieradza

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Warta w Sieradzu

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

O SIERADZKIM BARDZIE PISZĘ W ŁÓDZKIM „KALEJDOSKOPIE” (2011 nr 12 s. 45)

A to pierwotna, nieco dłuższa wersja tego artykułu:
NA  LIRYCZNĄ NUTĘ

Uzdolnienia muzyczne Zbigniew Paprocki odziedziczył po rodzicach – oboje
obdarzeni byli pięknymi głosami i świetnym słuchem.
Dzieciństwo spędził w Rybniku. Będąc uczniem szkoły podstawowej,
przez cztery lata pobierał prywatne lekcje gry na gitarze – jego nauczyciel był
kapelmistrzem orkiestry górniczej. Równocześnie pochłaniała go gra
w piłkę nożną (w KS ROW Rybnik) i modelarstwo. Miał rozpocząć naukę
w liceum muzycznym. Ale  po ukończeniu szkoły podstawowej wraz z rodzicami
opuścił Śląsk i wrócił w ich rodzinne strony – do Strumian koło Burzenina.
W ten sposób zaprzepaścił swoje szanse – po raz pierwszy, nie po raz ostatni.
Wykonywał różne zawody;  był m.in. gastarbeiterem w Niemczech, jagodziarzem
w Bieszczadach, zajmował się remontami, przez pewien czas był nawet górnikiem
w kopalni węgla kamiennego. Jednocześnie przez cały czas tworzył –
do przysłowiowej szuflady. Pisał wiersze dla dzieci i dla dorosłych, teksty piosenek,
komponował do nich muzykę. Śpiewał i grał na gitarze, głównie dla siebie i paru
znajomych. Jak ptak, który śpiewa, bo taka jest jego natura.
W 2008 trafił do działającego w Sieradzu Koła Literackiego „Anima”.
To był przełomowy moment w jego życiu. Już w rok później wystąpił w półfinale
Międzynarodowego Festiwalu Bardów – OPPA 2009 w Warszawie. Zaśpiewał tam
m.in. piosenkę p.t. „Rumowisko”, w której trafnie i przejmująco opowiedział
o swojej burzliwej, skomplikowanej biografii.
W tym samym czasie ukazała się jego rymowana bajka dla dzieci p.t. „O kogucie
listonoszu” z ilustracjami Kamili Klimczak, absolwentki malarstwa na Uniwersytecie
Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Dwa lata temu, gdy leżał chory na grypę „przyszła do niego” piosenka p.t.
„Sieradz – moje miasto”.  W zgrabny sposób ujął w niej twórca historię
i teraźniejszość grodu nad Wartą.
Coraz częściej jest proszony przez poetów, aby skomponował muzykę
do ich utworów. Tak powstały piosenki z tekstami Michała Głaszczki  i Krzysztofa
Lampy z Warszawy, Władysława Potakowskiego i Mirosława Pisarkiewicza
z Sieradza, Ireneusza Ziętka ze Zgierza oraz Jerzego Nadratowskiego z Łodzi.
Jesienią ubiegłego roku w Teatrze Miejskim w Sieradzu odbył się wieczór autorski
ostatniego z wymienionych artystów. Jego wiersze czytała Ewa Karaśkiewicz,
była primadonna Opery Śląskiej w Bytomiu i Teatru Wielkego w Łodzi.  Zbyszek
Paprocki śpiewał skomponowane przez siebie piosenki. Po ich wysłuchaniu
pani Ewa powiedziała, że ma niezwykły talent. I że powinien otrzymać stypendium,
aby mógł tworzyć.
Hanna Krawczyk,  dyrektorka Powiatowej Biblioteki Publicznej im. Władysława
Broniewskiego poprosiła go o skomponowanie muzyki do wierszy patrona
sieradzkiej książnicy. W ciągu kilku miesięcy powstało pięć utworów.
Autorka biografii Broniewskiego, Mariola Pryzwan z Warszawy,  jest nimi
zachwycona. W przesłanym e-mailu podziękowała za (nagraną w warunkach
domowych) płytę „z wierszami Broniewskiego tak pięknie i z wyczuciem
zaśpiewanymi przez pana Zbyszka.”
Z kolei Ewa Zawistowska, mieszkająca w Grecji wnuczka Władysława
Broniewskiego, poproszona o wyrażenie zgody na nagranie płyty
z tekstami jej dziadka, w e-mailu do Zbigniewa Paprockiego tak
entuzjastycznie odniosła się do twórczości sieradzkiego barda: „Drogi Panie Zbyszku!
Dziękuję za list i załączniki. WSZYSTKO MI SIĘ PODOBA 🙂 Zgodę wyrażam
z radością, kciuki trzymam mocno i bardzo serdecznie Pana pozdrawiam!”
Piosenki Zbyszka były prezentowane m.in. w cyklicznej audycji Radia
Koszalin p.t. „Na liryczną nutę”.  Bard wystąpił także na żywo
w „Podróżach literackich”- audycji Radia „Łódź”.
Ma również za sobą wiele spotkań autorskich i recitali, m.in. w placówkach
oświatowych i kulturalnych w:  Parzęczewie, Wieluniu, Praszce, Łodzi,
Zgierzu, Buczku, Burzeninie, Łasku, Poddębicach, w sieradzkich przedszkolach,
szkołach i bibliotekach.
Ludzie słuchający ballad Zbigniewa Paprockiego twierdzą, że jego głos działa
na nich kojąco, wręcz terapeutycznie. Artysta marzy o nagraniu
płyty w prawdziwym studiu.

W JURY
Po raz kolejny miałam przyjemność być jurorką – wspólnie z dr Konradem Tatarowskim (przewodniczącym) i Markiem Czuku – w OKP „Czarno na białym” w Parzęczewie, wsi położonej w powiecie zgierskim. Organizatorem imprezy było Forum Inicjatyw Twórczych. Uroczyste podsumowanie konkursu odbyło się w piątkowy wieczór 25 listopada.

 

 

 

Oto relacja z imprezy zamieszczona na stronie internetowej powiatu zgierskiego:

„Zrosty”, „Srebrne gody”, „Czyszczenie”, „Radio kierowców”, czyli obraz współczesnego poety.

„Zrosty”, „Srebrne gody”, „Czyszczenie”, „Radio kierowców”, czyli obraz współczesnego poety.25-11-2011

Podczas uroczystego podsumowania VII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego Czarno na Białym, który odbywał się pod patronatem Starosty Zgierskiego – Krzysztofa Kozaneckiego, zgromadzona w sali Forum Inicjatyw Twórczych w Parzęczewie publiczność mogła posłuchać nagrodzonych i wyróżnionych wierszy. W tym roku napłynęła rekordowa ilość zestawów wierszy, zaś poziom całego przeglądu był wysoki i dość wyrównany.

Z pośród 193 nadesłanych prac z całej Polski, a nawet z Wiednia, jury pod przewodnictwem doktora filologii polskiej Konrada Tatarowskiego, przyznało dziewięć wyróżnień, trzy trzecie miejsca i jedno pierwsze. Po ogłoszeniu oficjalnych wyników, poeci mogli zaprezentować swoją twórczość. Laureat pierwszego miejsca – Robert Rutkowski z Łodzi odczytał swoje trzy nagrodzone utwory: „Zrosty”, „W drodze”, „Muszla”.
Konkurs Czarno na Białym połączony został z inną imprezą o charakterze poetyckim – z V Festiwalem Puls Literatury, w ramach którego rozstrzygnięty został Turniej Jednego Wiersza. Niepublikowane nigdzie dotąd wiersze, poeci zaprezentowali na żywo podczas konkursu, a następnie jury udało się na obrady (jak się okazało długie i burzliwe). Zwycięstwo wywalczył sobie Rafał Gawin utworem „Przedwiośnie żywych trupów”.
Podczas obrad jury wystąpił zespół Agnellus. Grupa zaistniała w 2000 roku jako duet, jednak szybko zaczęli przybywać nowi członkowie. Przez dziewięć lat znani byli jako Agnes Band. Wokalista – Agnieszka Kowalska – Owczarek mówi, że „punktem wyjścia do piosenki jest tekst”, a inspiracje do swoich utworów czerpie właśnie z poezji, głównie współczesnej. Jednakże w repertuarze zespołu znajduje się także wiele wierszy Juliana Tuwima, Bolesława Leśmiana, Mirona Białoszewskiego, czy księdza Jana Twardowskiego. Połączenie poezji z muzyką rockową, folkiem i bluesem, stanowi naprawdę ciekawe połączenie i daje doskonały efekt końcowy.

Źródło: Jolanta Łęczewska

 

I mój artykuł w łódzkim „Kalejdoskopie” (2010, nr 3 ) o  poprzedniej edycji OKP „Czarno na białym”:

http://www.plasterlodzki.pl/literatura/wydarzenia/4127-v-festiwal-puls-literatury-w-parzczewie-foto

http://salonliteracki.pl/portal/konkursy/25-wyniki-konkursow/320-wyniki-vii-ogolnopolskiego-konkursu-poetyckiego-czarno-na-bialym

MOJA MAŁA OJCZYZNA czyli ŚWIAT JEST MAŁY(-Ń)

W piątek 25 listopada wspólnie ze Zbyszkiem Paprockim wystąpiłam na spotkaniu autorskim podczas finału XI Powiatowego Konkursu Recytatorskiego „Moja Mała Ojczyzna” organizowanego przez Powiatową Bibliotekę Publiczną w Poddębicach. Bardzo mi miło, że każdego roku jestem zapraszana na tę imprezę. Bo wprawdzie od 25 lat mieszkam w Sieradzu, ale duchowo, biologicznie, energetycznie, fizycznie, metafizycznie czuję się związana z Małyniem, wsią,  z której pochodzę. A Małyń leży właśnie w powiecie poddębickim.

http://www.pbppoddebice.pl/modules.php?op=modload&name=News&file=article&sid=166&mode=thread&order=0&thold=0

W dnia 27-29 października w Łodzi odbył się Regionalny Kongres Kultury. Byłam jego uczestniczką. Jako komentarz do tego wydarzenia, zacytuję zdanie Joanny Szczepkowskiej (wypowiedziane przy zupełnie innej okazji): „Jeśli myślisz, że to nic nie da, to pomyśl, co da nic”.

A oto kilka moich zdjęć okołokongresowych.

Dwa wieczory literacko – muzyczne

W piątek 21 października  wystąpiłam ze Zbyszkiem Paprockim na wieczorze literacko -muzycznym w Bibliotece Publicznej im. Jana Łaskiego w Łasku, a następnego dnia w Gminnej Bibliotece w Publicznej w Buczku. Było przemiło. Odnieśliśmy wrażenie, że publiczność także była zadowolona.  🙂 Oto relacje:

http://www.biblioteka.lask.pl/w2011.php